piątek, 30 listopada 2012

imagine #41

Taki tam króciutki z Nillerem :3

64. Kolejna kłótnia, niepotrzebne słowa.. Znowu kłóciliśmy się o niego, o osobę, na której bardzo mi zależało. Myślałam, że mnie rozumie, że powinien rozumieć. W końcu był moim najlepszym przyjacielem. Myślałam, że przestało mu na nas zależeć, że odpuścił sobie i przestał traktować mnie jak siostrę. Bo niby dlaczego mówił mi te wszystkie rzeczy? Chciał żebym znowu cierpiała? Żebym znowu została sama? Żebym zerwała z facetem, którego kocham? "Przestań! Przecież.. przecież wiesz, że ja go kocham! Wiesz, że on nie jest zły. Kocha mnie. A Ty jesteś skończonym idiotą mówiąc tak o nim! Nie wiesz jaki jest! Nic nie wiesz!" - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Miałam już tego dość,  musiałam powiedzieć mu wszystko, musiałam zrzucić ten ciężar, który tłumiłam w sobie od dawna. Tłumaczyłam Tomka, szukałam realnych argumentów, które wyjaśniłyby jego potworne zachowanie. W końcu puściły mi nerwy. Rozpłakałam się. Nagle zrozumiałam, że wszystko co mówię jest kłamstwem.. "Niall.. Przepraszam." - wybuchłam ogromnym płaczem. On jednak od razu złapał mnie w ramiona. "Nic nie mów. To ja przepraszam, ale ten facet nie jest dla Ciebie. Wiem, że jest dla Ciebie ważny, że znaczy dla Ciebie, na prawdę wiele, ale nie widzisz jak on się zachowuje? Przecież on Cię bije! To nie jest normalne." - przytulił mnie i pocałował moje czoło. Poczułam ciepło, które ogrzało całe moje ciało.. "Niall.. ale ja go nie mogę zostawić, on sobie nie poradzi." - szepnęłam. "Wiem, że nie jest Ci łatwo, ale on jest damskim bokserem, zrozum to." - wyjaśniał. "Proszę zrozum, że są ludzie, którym na Tobie zależy, którym zależy na Twoim szczęściu." - dodał po chwili. Wtedy coś do mnie dotarło. On chciał mnie po prostu chronić. Chciał, abym była szczęśliwa i bezpieczna. Tak na prawdę, to jemu zależało na moim szczęściu bardziej niż Tomkowi.. Wszystko zaczęło układać mi się w głowie. Horan nie chciał mnie ranić, chciał, abym była szczęśliwa.. Rozpłakana wtuliłam się w jego granatową bluzę. "Dziękuję Ci Niall.." - szepnęłam ze łzami na policzkach. "Hejj mała, nie płacz już." - dotknął dłonią mojego wilgotnego policzka i otarł łzy z cudownym uśmiechem. "Mam nadzieję, że przemyślisz to wszystko i zmądrzejesz." - uśmiechnął się ponownie. Kochałam ten uśmiech, który zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam coś niesamowitego. Zobaczyłam w nim chłopaka ciepłego, kochającego i opiekuńczego. Dlaczego ja kochałam Tomka? Przecież on  był totalnym przeciwieństwem Nialla.. Właściwie, czy ja go na prawdę kochałam? Nie wiedziałam. "O czym myślisz?" - położył głowę na moim ramieniu i dotknął mojej dłoni. "Niall.." - szepnęłam i spojrzałam na niego. "Tak?" - oderwał głowę od mojego ramienia. Delikatnie dotknęłam jego policzka patrząc prosto w jego oczy. Nachyliłam się i pocałowałam jego zaróżowione usta. "Przepraszam" - rozdzieliłam je delikatnie przygryzając wargę. "Nie masz za co przepraszać." - uśmiechnął się łobuzersko. "Przepraszam, że nie zauważyłam wcześniej, jak wiele dla mnie znaczysz.." - szepnęłam. Pocałowałam go znowu. "Przepraszam, że nie zauważyłam jak bardzo Cię kocham.."

*END*




joł  <3

środa, 28 listopada 2012

imagine #40

Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać na nowy wpis, ale jestem strasznie zakręcona. Mam tyle na głowie.. Powoli nie ogarniam o_O
Ale już jest się rehabilituje :) nowy imagin z  Zaynem<3

63. Ostatnia lekcja.. Siedziałam na matmie i gapiłam się w sufit. Myślałam o tym, aby jak najszybciej wyjść stamtąd i znowu ujrzeć Malika, który zawsze czekał na mnie przed szkołą po lekcjach. Każda minuta ciągnęła się w nieskończoność.. Nauczycielka ciągle zwracała mi uwagę, bo niby nic nie robię, tylko myślę o niebieskich migdałach. Nawet nie chciało mi się jej tłumaczyć co mi jest, bo i tak nic by nie zrozumiała.. Czy ona w ogóle kiedykolwiek była zakochana? Właściwie babka była mi totalnie obojętna, tak samo jak i ta cała lekcja. Chciałam tylko wyjść i zobaczyć się z Zaynem. Wszystko zaczęło mnie wkurzać. Nawet tykanie zegara stało się irytujące. Po chwili usłyszałam denerwujący sygnał karetki. Położyłam się na ławce i modliłam się o święty spokój do końca lekcji. Jednak do naszej klasy wpadła spanikowana dyrektorka. "II F?!"- wrzesnęła. "Takkk.." - odpowiedzieli zgodnym chórkiem, jednak bez mojego udziału. "[twoje imię i nazwisko] szybko, chodź!" - wywołała mnie. "Ale co się stało?" - zapytałam. Muszę przyznać, że mnie to nie obchodziło, chciałam żeby dała mi święty spokój. "Zayn Malik? Znasz go prawda?" - próbowała opanować emocje. "Oczywiście, że tak." - nagle doznałam jakiegoś olśnienia. O co jej babie chodziło? "Szybko!" - pociągnęła mnie w stronę głównego wyjścia  szkoły. "Może mi pani wytłumaczyć o co chodzi?" - zapytałam w miarę grzecznie. Nie odpowiedziała mi nic. Wyszłyśmy przed budynek i.. Zamarłam. "Zayn!" - rzuciłam się w stronę krwawiącego chłopaka, który leżał przy  szkolnym parkingu. "Rany Zayn! Co Ci jest?!" - złapałam go za rękę. Dłonie zaczęły mi się trząść, a do oczu napłynęły łzy. "Zayn, proszę Cię, odezwij się do cholery!" - wybuchłam okropnym płaczem łapiąc go za policzki. "Zayn.. nie rób mi tego.." - klęczałam przy nim, a reszta patrzyła się na to wszystko. Jedynie pomoc medyczna opatrywała mu rany. "Czy.. czy on będzie żył?" - zapytałam jednego z lekarzy drżącym, rozpaczliwym głosem. "Niech się pani uspokoi. Zrobimy wszystko co w naszej mocy." - powiedział i wskazał dłonią abym się odsunęła. Odeszłam krok w tył. Zapłakana.. zmęczona. W ramiona wzięła mnie dyrektorka. "Wszystko będzie dobrze, chodźmy zawiozę Cię do szpitala.." - zaproponowała i zabrała mnie do auta. Karetka z Malikiem odjechała na sygnale.. Bałam się, okropnie się bałam.. Po chwili byłam już w szpitalu. Siedziałam przy nim i trzymałam jego zimną dłoń. Dyrektorka stała tuż za mną.. "Co  się w ogóle stało?" - szepnęłam resztkami sił. "Policja ogląda nagrania z monitoringu szkoły. Prawdopodobnie, ktoś go pobił.." - powiedziała ciepłym głosem. "Nie wierzę.." - mówiłam sama do siebie. "Zostawię was samych, trzymaj się kochanie. Zapewne nie będziesz w stanie przychodzić na zajęcia, więc usprawiedliwię Ci wszystkie nieobecne godziny. Rodziców też poinformuje o tym co się stało. Nie martw się." - przytuliła mnie i udała się w stronę drzwi. "Dziękuję pani.." - szepnęłam i przytuliłam się do dłoni Malika. Siedziałam przy nim cały dzień i całą noc..
Rano przyszedł lekarz i zabrał go na jakąs poważną operację, od której właściwie wszystko zależało.. Położyłam się, więc na kanapie stojącej w sali i pod jego nieobecność próbowałam zasnąć, odpocząć od tego choć na chwilę. Nie mogłam jednak znaleźć miejsca dla siebie. Kręciłam się, mamrotałam coś sobie pod nosem, było mi na prawdę ciężko. W myślach cały czas miałam Zayna i jego wypadek. Nie miałam pojęcia co się stało ani jaki jest stan jego zdrowia, bo lekarz nic nie chciał mi powiedzieć. Nie miałam sił już na nic, nie jadłam, nie piłam, nie spałam.. Siedziałam i płakałam..
"Przepraszam, wszystko z panią w porządku?" - wyrwał mnie z zamyślenia głos pielęgniarki. "Tak, wszystko w porządku, dziękuję" - odwróciłam się w jej stronę i otarłam łzy z policzka. "Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze." - usiadła obok mnie i czule dotknęła mojego ramienia. "Myśli pani, że on z tego wyjdzie?" - spojrzałam na nią błagalnym spojrzeniem. "Na razie nie jest z nim najlepiej, ale trzeba być dobrej myśli. Często mamy pacjentów z podobnymi urazami jak pan Malik. Większość z nich wychodzi z tego cało. Trzeba cierpliwości i czasu." - tłumaczyła. "Tylko on jest nieprzytomny, ma okropne rany.. Przestaje wierzyć, że wszystko będzie z nim w porządku." - rozpłakałam się i schowałam twarz w dłoniach. "Niech się pani położy, odpocznie, operacja bedzie trwała dość długo." - wstała z kanapy. "Niech się pani nie martwi." - uśmiechnęła się i wyszła z sali. Położyłam się i zamknęłam oczy. Przed moim oczyma znów stanął Zayn i wszystkie najpiękniejsze chwile spędzone z nim sam na sam..
Minęło kilka godzin.. Leżałam i czekałam na znak, że operacja się skończyła. Po chwili do sali przyszedł lekarz, jednak.. bez Zayna. Wtedy poczułam coś okropnego, coś.. jakby kula trafiła prosto w moje serce. Przyszedł moment, którego nigdy w życiu nie doświadczyłam, nie miałam pojęcia jak zareaguje. Nie miałam pojęcia, że coś takiego spotka właśnie mnie. Na widok doktora poderwałam się z kanapy. Wiedziałam jakie informacje ma mi do przekazania.. "Pani.. " - zaczął. "Wiem, niech pan nic nie mówi. Wiem co się stało, czuję brak Zayna." - przerwałam mu, po czym wybuchłam ogromnym płaczem. "Przykro mi.." - szepnął i podszedł do mnie. "Mogę.. mogę zobaczyć go po raz ostatni?" - wyłam jak małe dziecko. "Oczywiście." - zgodził się lekarz i zaprowadził mnie na salę, gdzie leżał martwy Malik. Weszłam do środka. Wyglądał normalnie, jakby spał.. Poczułam się jakby stał przy mnie, niewidzialny. Dotykał mnie, całował.. Jednak leżał, nie poruszał się, nie oddychał. Był  martwy. "Zay.." - podeszłam do niego i dotknęłam jego już chłodnej dłoni. "Zayn kotku, ja i tak Cię kocham, będziemy razem, już niedługo." - nachyliłam sie i pocałowałam jego delikatnie sine usta. "Nie zostawię Cię samego, obiecuje." - pocałowałam go po raz ostatni i wybiegłam zapłakana z sali prosto na pobliski most..

smutnooo :C


wtorek, 13 listopada 2012

Witajcie z powrotem :) #39

Po bardzo długim czasie nie obecności na blogu, witam wszystkich baaardzo serdecznie z powrotem! ♥
Doczekaliśmy się już  nowiutkiej płyty, na którą tak długo czekaliśmy.. :) Dlatego z nową płytą startują też nowe imaginy :) A oto jeden ze świeżych <3


62. Od kilku miesięcy spotykałam się z najcudowniejszym chłopakiem na całym świecie. Zawrócił mi w głowie jak mało kto. Żyłam jego życiem, oddychałam jego powietrzem. Zawsze był blisko. Zawsze mogłam na niego liczyć, niezależnie od tego co się działo. Kochałam go tak bardzo, że zrobiłabym dla niego wszystko..
Któregoś dnia po szkole zabrał mnie nad rzekę. To tam się poznaliśmy, to tam pierwszy raz powiedział mi, że mnie kocha i to tam po raz pierwszy mnie pocałował. Usieliśmy nad brzegiem wody. Widziałam w jego oczach, że chce mi coś powiedzieć, że to coś wyjątkowego. "Loui, dlaczego tu przyszliśmy?" - zapytałam przytulając się do jego klatki piersiowej. " Całe moje życie obróciło się o 180 stopni właśnie tutaj. " - spojrzał na mnie i delikatnie musnął moje usta swoimi drżącymi wargami. Nagle posmutniał. Jego oczy wypełniły się łzami, głos delikatnie zadrżał, a ręce zrobiły się chłodne. "Louis, stało się coś prawda?" - szepnęłam, tak jakbym nie chciała tego słyszeć. Nie powiedział nic. "Louis.. Proszę, powiedz mi." - spojrzałam w głąb jego oczu. Wiedziałam, że jest coś nie tak, wiedziałam, że musi mi coś powiedzieć, ale nie potrafi. "Widzisz bo.." - zaczął. "Ja muszę wyjechać. Muszę jechać do rodziców." - wydusił i mocno mnie przytulił. "Kotku, niezależnie od tego będę Cię kochał cały czas." - szepnął i pocałował moje czoło. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. W głowie miałam cały czas jego słowa. "Nie płacz." - szepnął cały czas trzymając mnie w swoich objęciach. "Louis.. Przecież to prawie 2000 kilometrów, jak Ty to sobie wyobrażasz?" - spojrzałam na niego. "Będę przylatywał w każdy weekend, codziennie dzwonił.. Przepraszam kotku, ale nie mam wyjścia, muszę wracać.. " - mówił. "Dobrze Tommo, jedź. Twoi rodzice cię potrzebują. Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochała i zawsze na Ciebie czekam." - powiedziałam i mocno go pocałowałam. "Nasza miłość przetrwa wszystko. " - szepnęłam. Zobaczyłam spływające po jego twarzy łzy, wiedziałam, że cierpi. Otarłam kciukiem słone krople z jego twarzy i spojrzałam w jego oczy. "Kocham Cię." - przytulił mnie i powoli wróciliśmy do domu..
Byłam wykończona już wszystkim. Moje życie przybrało ponure barwy, a humor zdołowałby każdego. Bez niego moje życie nie miało sensu. Nie widzieliśmy się 2 dni, a dla mnie to była wieczność. Wyjechał, ale musiał. W końcu musiał wrócić do rodziny.. Do Wielkiej Brytanii.. Siedziałam na parapecie w pokoju i patrzyłam na krople deszczu spływające po szybie okna, na kałuże, w które uderzały setki bezbarwnych kropel i na ludzi biegnących do swoich domów, aby schronić się przed deszczem. W mojej głowie był tylko on i wszystkie chwile spędzone razem. Dokładnie w tym samym momencie usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojego pokoju. Odwróciłam głowę, a w progu zobaczyłam całego przemokniętego Louis'a."Witaj piękna, mogę wejść?" - uśmiechnął się łobuzersko i otrzepał włosy z deszczu. "Loui? To na prawdę Ty? Co Ty tu robisz wariacie?!" - nie mogłam uwierzyć, że to on. Od razu wskoczyłam mu na ręce. "Ty głuptasie miałeś lecieć do UK!" - pocałowałam go i spojrzałam w jego oczy. "Nie mogłem, cały czas myślałem o tym, że zostaniesz tu sama. W drodze na lotnisko doszło do mnie, że nie mogę Cię zostawić, że muszę być z Tobą, bo umrę z tęsknoty." - przytulił mnie do siebie. Czułam bicie jego serca. Czułam jego oddech na policzku.. To było coś niesamowitego. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. "A co z rodzicami?" - zapytałam po chwili. "Poradzą sobie, raz lub dwa razy w miesiącu polecę do nich sprawdzić czy wszystko w porządku." - uśmiechnął się. "Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że tu jesteś" - westchnęłam i pocałowałam go najmocniej jak tylko potrafiłam. "Będę już zawsze, obiecuję" - szepnął..

Zaczynamy kolejne pisaniee.. :)