Taki tam z Louisem ♥ z okazji zbliżających się świąt (jeśli nie będzie końca świata) :D
65.Nie zdążyłam wyjść z łóżka a już wszystko nie miało sensu. Przekręciłam się i spojrzałam na okno. Za szybą pruszył biały, gęsty puch. No tak.. Dziś jest 24 grudnia. Wigilia. Już słyszałam mamę krzątającą się w kuchni, która przygotowywała wieczerzę wigilijną. Nie chciało mi się wstawać. Nie chciało mi się żyć ani świętować. Najchętniej przeleżałabym cały dzień w łóżku nie myśląc o niczym. Położyłam na głowie poduszkę i próbowałam zasnąć choć na chwilę. "Wstaaaaawaj!" - wpadł do pokoju mój mały, rozpieszczony bachor. "Tylko nie to.." - warknęłam pod nosem zdejmując poduszkę z twarzy. "Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj!" - skakał po łóżku i wrzeszczał na całe gardło. "Już! Cisza łobuzie!" - złapałam małego i położyłam na łóżku łaskocząc go. "Przeeeeestań!" - śmiał się ledwo dysząc. "Okej, wystarczy tortur. " - uśmiechnęłam się do 5-latka. "Co dziś robimy?" - zapytał z nutą śmiechu w głosie. "Pomagamy mamie przygotować wigilię, posprzątamy.. Co Ty na to ? " - zaproponowałam. "A choinka?" - zapytał lekko zasmucony. "Faktycznie! Leć do taty i pomóż mu przynieść ozdoby z garażu!" - powiedziałam przenosząc malucha z łóżka na podłogę. 'Taaato!" - pobiegł ile sił w nogach. Kochałam tego malucha. Był zawsze taki wesoły, szczęśliwy z życia, w przeciwieństwie do mnie. Chyba tylko jego obecność trzymała mnie przy życiu. Wzięłam szybki prysznic, spięłam włosy, włożyłam luźne ciuchy i zeszłam na dół zobaczyć na jakim etapie prac świątecznych jest moja mama. "Cześć mamciu. Jak tam sobie radzisz?" - powitałam ją w kuchni nalewając sobie soku pomarańczowego. "Witaj córciu. Na razie w porządku. " - pocałowała mnie w czółko. "Nie trzeba ci pomóc?" - zapytałam. "Na razie dam sobie radę sama. Lepiej idź ubierać choinkę z Adasiem, bo ci nie daruje." - uśmiechnęła się i przegoniła mnie z kuchni. "Dobrze mamo, jakbyś potrzebowała pomocy zawołaj mnie." - rzuciłam i udałam się do salonu gdzie czekał na mnie Adaś z tatą i stertą bombek choinkowych. "Cześć tatku." - pocałowałam go w policzek i zajrzałam do kartonów z bombkami. "Hej skarbie, widzę, że mały potwór wyrwał Cię z łóżka." - roześmiał się i złapał Adasia na ręce. "Tato, ale ja nie jestem potworem!" - powiedział smutno Adaś. "Pewnie, że nie jesteś! Tata tylko żartuje." - uśmiechnęłam się. "Tak właściwie to obudziłam się jeszcze przed tym jak łobuz wpadł do mojego pokoju." - dodałam po chwili odpowiadając na pytanie taty. "To co zaczynamy?" - zapytał tata. "Taaaaaaaaak!" - krzyknął przeszczęśliwy Adaś i rzucił się w stronę łańcuchów, bombek, aniołków, światełek i innych ozdób. No i się zaczęło.. Zawiesiliśmy lampki, później bombki, łańcuchy.. Nawet mama wpadła nam pomóc. Kiedy choinka była już ubrana razem z Adasiem pomagaliśmy w pieczeniu ciast, a tata odśnieżał podjazd. Po kilku godzinach wszystkie potrawy były już gotowe. Niedługo mieli przyjść goście dlatego trzeba było powoli rozstawić talerze, sztućce, policzyć miejsca itd. Kiedy w sprawnym składzie ogarnęliśmy stół przyszedł czas na ogarnianie samego siebie.. Na początek zajęłam się Adasiem, ponieważ mama była zbyt zajęta, a tata pojechał po dziadków.. Wykąpałam go, ubrałam, wypachniłam i odstawiłam przed telewizor. Sama powtórzyłam te czynności dodając makijaż. Maluch nadal oglądał telewizję, a ja zajęłam się pomaganiem mamie w wystawianiu potraw na stół. Po kilku minutach wszystko było już gotowe i pojawili się pierwsi goście. Babcia z dziadkiem, ciocie, wujkowie, kuzyni, kuzynki. Dom wypełnił się całą naszą rodziną. Kiedy już wszyscy byli w komplecie, tata wyjął Biblię i przeczytał tekst o Narodzinach Pana Jezusa. Wtedy właśnie znalazłam czas na jakiekolwiek myślenie tego dnia.. 24 grudnia.. Czas magiczny, wyjątkowy, rodzinny, pełen bliskich osób. Tylko.. Jego tu nie było. Był w USA z chłopakami. Pamiętając również o tym, że to właśnie jego urodziny, których z nim nie spędzę.. Od tygodni myślałam co mu powiedzieć, kiedy zadzwonie z życzeniami. Ale nie wiedziałam jak ubrać w słowa to co chcę mu przekazać. Od miesięcy miałam kupiony prezent dla niego, jednak nie wiedziałam, że wyjedzie, że spędzę ten dzień bez niego. Postanowiłam, że zadzwonię do niego po rozpakowaniu prezentów gwiazdkowych, aby przekazać mu, że św. Mikołaj zostawił też coś dla niego, bo myślał, że będzie tu dziś z nami wszystkimi. Kiedy tata skończył czytać, wspólnie odmówiliśmy modlitwę i podzieliliśmy się opłatkiem. Teraz już wszyscy spokojnie mogliśmy zasiąść do kolacji. Jako druga kobieta w tym domu pomagałam mamie przynosić, podawać, zanosić. Kiedy po kolacji dzieciaki poszły bawić się w pokoju Adasia przyszedł nie kto inny jak sam święty Mikołaj. Od razu zbiegły się dzieciaki i zaczęło się mówienie wierszyków, śpiewanie piosenek i błaganie Mikołaja, aby dał prezent mimo brzydkiego wierszyka czy śpiewania. Kiedy już prawie wszystkie dzieci zostały obdarowane, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. "Mamoo! To na pewno ktoś biedny! " - krzyknął Adaś i pobiegł otworzyć drzwi. Ja jako niania razem z kuzynką pomagałyśmy dzieciakom odpakowywać prezenty. "Mamo, tato! zobaczcie kto to!" - wbiegł do salonu Adaś. "Dobry wieczór wszystkim, znalazłoby się miejsce dla jeszcze jednego Mikołaja?" - powiedział roześmiany głos. Słysząc to spojrzałam na wejście do salonu. "Lou.. Loui?! To na prawdę Ty?!" - ze łzami w oczach wskoczyłam panu z brodą i czapką św.Mikołaja w ramiona. "Przepraszam. Kotku przepraszam, że pojechałem zostawiając Cię tu. Wybacz mi kochanie." - mocno mnie ścisnął i pocałował. "Loui dziękuję, że tu jesteś." - szepnęłam i pocałowałam go. "bleeee" - krzywiły się maluchy, a reszta rodziny ze łzami w oczach zaczęła klaskać. Przedstawiłam niektórym osobom z rodziny Louisa, bo jeszcze go nie znali. Później podzieliliśmy się z nim opłatkiem, aż w końcu św. Mikołaj kontynuował rozdawanie prezentów. Ciocie, babcie, wujkowie, dziadkowie, rodzice i nawet ja! - każdy coś dostał. " Mam tu jeszcze kilka prezentów" - uśmiechnął się św. Mikołaj i zawołał do siebie Tomlinsona. Dostał kilka paczek i usiadł przy mnie. "Widzisz skarbie, Mikołaj o nikim nie zapomina, nawet o kimś kogo tu dziś miało nie być. " - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka. "Wariatka." - pocałował mnie znowu. Sięgnął do kieszeni i wyjął małe pudełeczko. "A to Mikołaj zostawił u mnie w domu dla Ciebie. " - uśmiechnął się i wręczył mi drobiazg. "Jesteś skończonym kretynem. To niepotrzebne. Najważniejsze, że tu jesteś, rozumiesz?" - spojrzałam mu w oczy i mocno go przytuliłam. "Otwórz, proszę." - zaśmiał się łobuzersko. Wzięłam w dłonie opakowanie i delikatnie je rozchyliłam. "Loui to jest przepiękne" - powiedziałam ze łzami w oczach. "Pamiętaj, że Cię kocham. Zawsze i na zawsze." - szepnął i zapiął mi łańcuszek na szyi. "Jest na prawdę cudowny, dziękuję." - pocałowałam go i wtuliłam w jego ramiona..
3majcie się ciepło w te mroźne dni! :*
akurat na święta i na uro. Louisa :D podoba mi się <3
OdpowiedzUsuńSuper! Świetny! Wow! Pisz następny! XD
OdpowiedzUsuńCzekam <3 Zostaję nowją oficjalną czytelniczką twojego bloga! :)
Alex ;)
bardzo mi miło :) dziękuję, za ciepłe słowa :3
UsuńŚwietny świetny :) Kiedy następny rozdział ? Bardzo podoba mi się twój blog i mam nadzieje że nie byłas jeszcze nominowana bo ja nominuje cie teraz do Liebster Aword. Musisz tu odpowiedzieć na 11 moich pytań, nominować 11 ulubionych blogów, zasługujących na pochwałe oraz zadać im 11 pytań. więcej znajdziesz tu : http://imaginyoone-direction.blogspot.com/2012/12/liebster-aword.html
OdpowiedzUsuńHej ;)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji gdy już to jestem to wiedz , że masz wspaniała wyobraźnię. Wszystkie historię są świetne ;]
A teraz konkretniej. Zostałaś przeze mnie nominowana :
http://you-changed-my-life-for-the-better.blogspot.com/2012/12/nominacja.html
W linku powyżej masz tam wszystko wyjaśnione ; )
Pozdrawiam , Niebieskooka ♥
+ Przepraszam , że tak późno zostajesz powiadomiona.