środa, 6 listopada 2013

powrót?

Witajcie kochane directioners!
Wiem, że zawiodłam i pozostawiłam bloga, ale rozmyślam nad powrotem do was. Chcielibyście znowu czytać moje marne wypociny? Napiszcie w komentarzu :)
Pozdrawiam was mocno xx

niedziela, 6 stycznia 2013

2013..

Kochane Directioners!
Przepraszam.. Zapewne zabijecie mnie, że nie pisałam już prawie miesiąc, ale.. trudno. I tak nie chce mi się żyć :) Ogólnie to bardzo gorąco i serdecznie witam was w 2013 rokku, choć jest już 6 stycznia. Nie mam czasu i ochoty na nic dlatego nie pojawiały się nowe posty. W komentarzach widzę, że nominujecie mnie do.. nawet nie mam pojęcia czego, a na serio nawet nie mam czasu tego ogarnąć. Wali mi się wszystko na głowę.. Nie myślę, po prostu nie myślę.. Postaram się w ferie obczaić o co z tym wszystkim chodzi, a przede wszystkim zająć się porządnie blogiem, bo coś go zaniedbuje.
+Mam do was taką mega, mega prośbę. Na blogu jest nas baaardzo malutko i gdyby tak znalazło się więcej czytelniczek czy też osób zainteresowanych (abym wstawiła ich dzieło, jakieś opowiadanie czy cokolwiek innego?) myślę, że poprawiłaby się wtedy systematyczność dodawania postów, bo nie oszukujmy się teraz tej systematyczności w ogóle nie ma :) Można też zastanowić się nad czymś podobnym do wystawy waszych prac ( rysunki chłopaków, czy też ich dziewczyn). To wszystko zależy na prawdę od was. Ja jak już uporam się ze wszystkim też postaram się coś ogarnąć. Jeśli się włączycie, może powstać coś na prawdę fajnego. Ja zdaję sobie sprawę, że też macie szkołę, życie prywatne i towarzyskie, ale w wolnej chwili fajnie zajrzeć na bloga, rozejrzeć się czy jest coś nowego, czy nawet znaleźć tu swoją "blogową przyjaciółkę" Directioner :) Może spróbujmy? Ja ze swojej strony mogę zaoferować tyle. (namiary na mnie po prawej) :)
Ściskam was ciepło i liczę na was kochane :)
Niedługo nowy post <3

sobota, 15 grudnia 2012

Imaginy #42

Taki tam z Louisem ♥ z okazji zbliżających się świąt (jeśli nie będzie końca świata) :D

65.Nie zdążyłam wyjść z łóżka a już wszystko nie miało sensu. Przekręciłam się i spojrzałam na okno. Za szybą pruszył biały, gęsty puch. No tak.. Dziś jest 24 grudnia. Wigilia. Już słyszałam mamę krzątającą się w kuchni, która przygotowywała wieczerzę wigilijną. Nie chciało mi się wstawać. Nie chciało mi się żyć ani świętować. Najchętniej przeleżałabym cały dzień w łóżku nie myśląc o niczym. Położyłam na głowie poduszkę i próbowałam zasnąć choć na chwilę. "Wstaaaaawaj!" - wpadł do pokoju mój mały, rozpieszczony bachor. "Tylko nie to.." - warknęłam pod nosem zdejmując poduszkę z twarzy. "Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj!" - skakał po łóżku i wrzeszczał na całe gardło. "Już! Cisza łobuzie!" - złapałam małego i położyłam na łóżku łaskocząc go. "Przeeeeestań!" - śmiał się ledwo dysząc. "Okej, wystarczy tortur. " - uśmiechnęłam się do 5-latka. "Co dziś robimy?" - zapytał z nutą śmiechu w głosie. "Pomagamy mamie przygotować wigilię, posprzątamy.. Co Ty na to ? " - zaproponowałam. "A choinka?" - zapytał lekko zasmucony. "Faktycznie! Leć do taty i pomóż mu przynieść ozdoby z garażu!" - powiedziałam przenosząc malucha z łóżka na podłogę. 'Taaato!" - pobiegł ile sił w nogach. Kochałam tego malucha. Był zawsze taki wesoły, szczęśliwy z życia, w przeciwieństwie do mnie. Chyba tylko jego obecność trzymała mnie przy życiu. Wzięłam szybki prysznic, spięłam włosy, włożyłam luźne ciuchy i zeszłam na dół zobaczyć na jakim etapie prac świątecznych jest moja mama. "Cześć mamciu. Jak tam sobie radzisz?" - powitałam ją w kuchni nalewając sobie soku pomarańczowego. "Witaj córciu. Na razie w porządku. " - pocałowała mnie w czółko. "Nie trzeba ci pomóc?" - zapytałam. "Na razie dam sobie radę sama. Lepiej idź ubierać choinkę z Adasiem, bo ci nie daruje." - uśmiechnęła się i przegoniła mnie z kuchni. "Dobrze mamo, jakbyś potrzebowała pomocy zawołaj mnie." - rzuciłam i udałam się do salonu gdzie czekał na mnie Adaś z tatą i stertą bombek choinkowych. "Cześć tatku." - pocałowałam go w policzek i zajrzałam do kartonów z bombkami. "Hej skarbie, widzę, że mały potwór wyrwał Cię z łóżka." - roześmiał się i złapał Adasia na ręce. "Tato, ale ja nie jestem potworem!" - powiedział smutno Adaś. "Pewnie, że nie jesteś! Tata tylko żartuje." - uśmiechnęłam się. "Tak właściwie to obudziłam się jeszcze przed tym jak łobuz wpadł do mojego pokoju." - dodałam po chwili odpowiadając na pytanie taty. "To co zaczynamy?" - zapytał tata. "Taaaaaaaaak!" - krzyknął przeszczęśliwy Adaś i rzucił się w stronę łańcuchów, bombek, aniołków, światełek i innych ozdób. No i się zaczęło.. Zawiesiliśmy lampki, później bombki, łańcuchy.. Nawet mama wpadła nam pomóc. Kiedy choinka była już ubrana razem z Adasiem pomagaliśmy w pieczeniu ciast, a tata odśnieżał podjazd. Po kilku godzinach wszystkie potrawy były już gotowe. Niedługo mieli przyjść goście dlatego trzeba było powoli rozstawić talerze, sztućce, policzyć miejsca itd. Kiedy w sprawnym składzie ogarnęliśmy stół przyszedł czas na ogarnianie samego siebie.. Na początek zajęłam się Adasiem, ponieważ mama była zbyt zajęta, a tata pojechał po dziadków.. Wykąpałam go, ubrałam, wypachniłam i odstawiłam przed telewizor. Sama powtórzyłam te czynności dodając makijaż. Maluch nadal oglądał telewizję, a ja zajęłam się pomaganiem mamie w wystawianiu potraw na stół. Po kilku minutach wszystko było już gotowe i pojawili się pierwsi goście. Babcia z dziadkiem, ciocie, wujkowie, kuzyni, kuzynki. Dom wypełnił się całą naszą rodziną. Kiedy już wszyscy byli w komplecie, tata wyjął Biblię i przeczytał tekst o Narodzinach Pana Jezusa. Wtedy właśnie znalazłam czas na jakiekolwiek myślenie tego dnia.. 24 grudnia.. Czas magiczny, wyjątkowy, rodzinny, pełen bliskich osób. Tylko.. Jego tu nie było. Był w USA z chłopakami. Pamiętając również o tym, że to właśnie jego urodziny, których z nim nie spędzę.. Od tygodni myślałam co mu powiedzieć, kiedy zadzwonie z życzeniami. Ale nie wiedziałam jak ubrać w słowa to co chcę mu przekazać. Od miesięcy miałam kupiony prezent dla niego, jednak nie wiedziałam, że wyjedzie, że spędzę ten dzień bez niego. Postanowiłam, że zadzwonię do niego po rozpakowaniu prezentów gwiazdkowych, aby przekazać mu, że św. Mikołaj zostawił też coś dla niego, bo myślał, że będzie tu dziś z nami wszystkimi. Kiedy tata skończył czytać, wspólnie odmówiliśmy modlitwę i podzieliliśmy się opłatkiem. Teraz już wszyscy spokojnie mogliśmy zasiąść do kolacji. Jako druga kobieta w tym domu pomagałam mamie przynosić, podawać, zanosić. Kiedy po kolacji dzieciaki poszły bawić się w pokoju Adasia przyszedł nie kto inny jak sam święty Mikołaj. Od razu zbiegły się dzieciaki i zaczęło się mówienie wierszyków, śpiewanie piosenek i błaganie Mikołaja, aby dał prezent mimo brzydkiego wierszyka czy śpiewania. Kiedy już prawie wszystkie dzieci zostały obdarowane, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. "Mamoo! To na pewno ktoś biedny! " - krzyknął Adaś i pobiegł otworzyć drzwi. Ja jako niania razem z kuzynką pomagałyśmy dzieciakom odpakowywać prezenty. "Mamo, tato! zobaczcie kto to!" - wbiegł do salonu Adaś. "Dobry wieczór wszystkim, znalazłoby się miejsce dla jeszcze jednego Mikołaja?" - powiedział roześmiany głos. Słysząc to spojrzałam na wejście do salonu. "Lou.. Loui?! To na prawdę Ty?!" - ze łzami w oczach wskoczyłam panu z brodą i czapką św.Mikołaja w ramiona. "Przepraszam. Kotku przepraszam, że pojechałem zostawiając Cię tu. Wybacz mi kochanie." - mocno mnie ścisnął i pocałował. "Loui dziękuję, że tu jesteś." - szepnęłam i pocałowałam go. "bleeee" - krzywiły się maluchy, a reszta rodziny ze łzami w oczach zaczęła klaskać. Przedstawiłam niektórym osobom z rodziny Louisa, bo jeszcze go nie znali. Później podzieliliśmy się z nim opłatkiem, aż w końcu św. Mikołaj kontynuował rozdawanie prezentów. Ciocie, babcie, wujkowie, dziadkowie, rodzice i nawet ja! - każdy coś dostał. " Mam tu jeszcze kilka prezentów" - uśmiechnął się św. Mikołaj i zawołał do siebie Tomlinsona. Dostał kilka paczek i usiadł przy mnie. "Widzisz skarbie, Mikołaj o nikim nie zapomina, nawet o kimś kogo tu dziś miało nie być. " - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka. "Wariatka." - pocałował mnie znowu. Sięgnął do kieszeni i wyjął małe pudełeczko. "A to Mikołaj zostawił u mnie w domu dla Ciebie. " - uśmiechnął się i wręczył mi drobiazg. "Jesteś skończonym kretynem. To niepotrzebne. Najważniejsze, że tu jesteś, rozumiesz?" - spojrzałam mu w oczy i mocno go przytuliłam. "Otwórz, proszę." - zaśmiał się łobuzersko. Wzięłam w dłonie opakowanie i delikatnie je rozchyliłam. "Loui to jest przepiękne" - powiedziałam ze łzami w oczach. "Pamiętaj, że Cię kocham. Zawsze i na zawsze." - szepnął i zapiął mi łańcuszek na szyi. "Jest na prawdę cudowny, dziękuję." - pocałowałam go i wtuliłam w jego ramiona..


3majcie się ciepło w te mroźne dni! :*

piątek, 30 listopada 2012

imagine #41

Taki tam króciutki z Nillerem :3

64. Kolejna kłótnia, niepotrzebne słowa.. Znowu kłóciliśmy się o niego, o osobę, na której bardzo mi zależało. Myślałam, że mnie rozumie, że powinien rozumieć. W końcu był moim najlepszym przyjacielem. Myślałam, że przestało mu na nas zależeć, że odpuścił sobie i przestał traktować mnie jak siostrę. Bo niby dlaczego mówił mi te wszystkie rzeczy? Chciał żebym znowu cierpiała? Żebym znowu została sama? Żebym zerwała z facetem, którego kocham? "Przestań! Przecież.. przecież wiesz, że ja go kocham! Wiesz, że on nie jest zły. Kocha mnie. A Ty jesteś skończonym idiotą mówiąc tak o nim! Nie wiesz jaki jest! Nic nie wiesz!" - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Miałam już tego dość,  musiałam powiedzieć mu wszystko, musiałam zrzucić ten ciężar, który tłumiłam w sobie od dawna. Tłumaczyłam Tomka, szukałam realnych argumentów, które wyjaśniłyby jego potworne zachowanie. W końcu puściły mi nerwy. Rozpłakałam się. Nagle zrozumiałam, że wszystko co mówię jest kłamstwem.. "Niall.. Przepraszam." - wybuchłam ogromnym płaczem. On jednak od razu złapał mnie w ramiona. "Nic nie mów. To ja przepraszam, ale ten facet nie jest dla Ciebie. Wiem, że jest dla Ciebie ważny, że znaczy dla Ciebie, na prawdę wiele, ale nie widzisz jak on się zachowuje? Przecież on Cię bije! To nie jest normalne." - przytulił mnie i pocałował moje czoło. Poczułam ciepło, które ogrzało całe moje ciało.. "Niall.. ale ja go nie mogę zostawić, on sobie nie poradzi." - szepnęłam. "Wiem, że nie jest Ci łatwo, ale on jest damskim bokserem, zrozum to." - wyjaśniał. "Proszę zrozum, że są ludzie, którym na Tobie zależy, którym zależy na Twoim szczęściu." - dodał po chwili. Wtedy coś do mnie dotarło. On chciał mnie po prostu chronić. Chciał, abym była szczęśliwa i bezpieczna. Tak na prawdę, to jemu zależało na moim szczęściu bardziej niż Tomkowi.. Wszystko zaczęło układać mi się w głowie. Horan nie chciał mnie ranić, chciał, abym była szczęśliwa.. Rozpłakana wtuliłam się w jego granatową bluzę. "Dziękuję Ci Niall.." - szepnęłam ze łzami na policzkach. "Hejj mała, nie płacz już." - dotknął dłonią mojego wilgotnego policzka i otarł łzy z cudownym uśmiechem. "Mam nadzieję, że przemyślisz to wszystko i zmądrzejesz." - uśmiechnął się ponownie. Kochałam ten uśmiech, który zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam coś niesamowitego. Zobaczyłam w nim chłopaka ciepłego, kochającego i opiekuńczego. Dlaczego ja kochałam Tomka? Przecież on  był totalnym przeciwieństwem Nialla.. Właściwie, czy ja go na prawdę kochałam? Nie wiedziałam. "O czym myślisz?" - położył głowę na moim ramieniu i dotknął mojej dłoni. "Niall.." - szepnęłam i spojrzałam na niego. "Tak?" - oderwał głowę od mojego ramienia. Delikatnie dotknęłam jego policzka patrząc prosto w jego oczy. Nachyliłam się i pocałowałam jego zaróżowione usta. "Przepraszam" - rozdzieliłam je delikatnie przygryzając wargę. "Nie masz za co przepraszać." - uśmiechnął się łobuzersko. "Przepraszam, że nie zauważyłam wcześniej, jak wiele dla mnie znaczysz.." - szepnęłam. Pocałowałam go znowu. "Przepraszam, że nie zauważyłam jak bardzo Cię kocham.."

*END*




joł  <3

środa, 28 listopada 2012

imagine #40

Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać na nowy wpis, ale jestem strasznie zakręcona. Mam tyle na głowie.. Powoli nie ogarniam o_O
Ale już jest się rehabilituje :) nowy imagin z  Zaynem<3

63. Ostatnia lekcja.. Siedziałam na matmie i gapiłam się w sufit. Myślałam o tym, aby jak najszybciej wyjść stamtąd i znowu ujrzeć Malika, który zawsze czekał na mnie przed szkołą po lekcjach. Każda minuta ciągnęła się w nieskończoność.. Nauczycielka ciągle zwracała mi uwagę, bo niby nic nie robię, tylko myślę o niebieskich migdałach. Nawet nie chciało mi się jej tłumaczyć co mi jest, bo i tak nic by nie zrozumiała.. Czy ona w ogóle kiedykolwiek była zakochana? Właściwie babka była mi totalnie obojętna, tak samo jak i ta cała lekcja. Chciałam tylko wyjść i zobaczyć się z Zaynem. Wszystko zaczęło mnie wkurzać. Nawet tykanie zegara stało się irytujące. Po chwili usłyszałam denerwujący sygnał karetki. Położyłam się na ławce i modliłam się o święty spokój do końca lekcji. Jednak do naszej klasy wpadła spanikowana dyrektorka. "II F?!"- wrzesnęła. "Takkk.." - odpowiedzieli zgodnym chórkiem, jednak bez mojego udziału. "[twoje imię i nazwisko] szybko, chodź!" - wywołała mnie. "Ale co się stało?" - zapytałam. Muszę przyznać, że mnie to nie obchodziło, chciałam żeby dała mi święty spokój. "Zayn Malik? Znasz go prawda?" - próbowała opanować emocje. "Oczywiście, że tak." - nagle doznałam jakiegoś olśnienia. O co jej babie chodziło? "Szybko!" - pociągnęła mnie w stronę głównego wyjścia  szkoły. "Może mi pani wytłumaczyć o co chodzi?" - zapytałam w miarę grzecznie. Nie odpowiedziała mi nic. Wyszłyśmy przed budynek i.. Zamarłam. "Zayn!" - rzuciłam się w stronę krwawiącego chłopaka, który leżał przy  szkolnym parkingu. "Rany Zayn! Co Ci jest?!" - złapałam go za rękę. Dłonie zaczęły mi się trząść, a do oczu napłynęły łzy. "Zayn, proszę Cię, odezwij się do cholery!" - wybuchłam okropnym płaczem łapiąc go za policzki. "Zayn.. nie rób mi tego.." - klęczałam przy nim, a reszta patrzyła się na to wszystko. Jedynie pomoc medyczna opatrywała mu rany. "Czy.. czy on będzie żył?" - zapytałam jednego z lekarzy drżącym, rozpaczliwym głosem. "Niech się pani uspokoi. Zrobimy wszystko co w naszej mocy." - powiedział i wskazał dłonią abym się odsunęła. Odeszłam krok w tył. Zapłakana.. zmęczona. W ramiona wzięła mnie dyrektorka. "Wszystko będzie dobrze, chodźmy zawiozę Cię do szpitala.." - zaproponowała i zabrała mnie do auta. Karetka z Malikiem odjechała na sygnale.. Bałam się, okropnie się bałam.. Po chwili byłam już w szpitalu. Siedziałam przy nim i trzymałam jego zimną dłoń. Dyrektorka stała tuż za mną.. "Co  się w ogóle stało?" - szepnęłam resztkami sił. "Policja ogląda nagrania z monitoringu szkoły. Prawdopodobnie, ktoś go pobił.." - powiedziała ciepłym głosem. "Nie wierzę.." - mówiłam sama do siebie. "Zostawię was samych, trzymaj się kochanie. Zapewne nie będziesz w stanie przychodzić na zajęcia, więc usprawiedliwię Ci wszystkie nieobecne godziny. Rodziców też poinformuje o tym co się stało. Nie martw się." - przytuliła mnie i udała się w stronę drzwi. "Dziękuję pani.." - szepnęłam i przytuliłam się do dłoni Malika. Siedziałam przy nim cały dzień i całą noc..
Rano przyszedł lekarz i zabrał go na jakąs poważną operację, od której właściwie wszystko zależało.. Położyłam się, więc na kanapie stojącej w sali i pod jego nieobecność próbowałam zasnąć, odpocząć od tego choć na chwilę. Nie mogłam jednak znaleźć miejsca dla siebie. Kręciłam się, mamrotałam coś sobie pod nosem, było mi na prawdę ciężko. W myślach cały czas miałam Zayna i jego wypadek. Nie miałam pojęcia co się stało ani jaki jest stan jego zdrowia, bo lekarz nic nie chciał mi powiedzieć. Nie miałam sił już na nic, nie jadłam, nie piłam, nie spałam.. Siedziałam i płakałam..
"Przepraszam, wszystko z panią w porządku?" - wyrwał mnie z zamyślenia głos pielęgniarki. "Tak, wszystko w porządku, dziękuję" - odwróciłam się w jej stronę i otarłam łzy z policzka. "Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze." - usiadła obok mnie i czule dotknęła mojego ramienia. "Myśli pani, że on z tego wyjdzie?" - spojrzałam na nią błagalnym spojrzeniem. "Na razie nie jest z nim najlepiej, ale trzeba być dobrej myśli. Często mamy pacjentów z podobnymi urazami jak pan Malik. Większość z nich wychodzi z tego cało. Trzeba cierpliwości i czasu." - tłumaczyła. "Tylko on jest nieprzytomny, ma okropne rany.. Przestaje wierzyć, że wszystko będzie z nim w porządku." - rozpłakałam się i schowałam twarz w dłoniach. "Niech się pani położy, odpocznie, operacja bedzie trwała dość długo." - wstała z kanapy. "Niech się pani nie martwi." - uśmiechnęła się i wyszła z sali. Położyłam się i zamknęłam oczy. Przed moim oczyma znów stanął Zayn i wszystkie najpiękniejsze chwile spędzone z nim sam na sam..
Minęło kilka godzin.. Leżałam i czekałam na znak, że operacja się skończyła. Po chwili do sali przyszedł lekarz, jednak.. bez Zayna. Wtedy poczułam coś okropnego, coś.. jakby kula trafiła prosto w moje serce. Przyszedł moment, którego nigdy w życiu nie doświadczyłam, nie miałam pojęcia jak zareaguje. Nie miałam pojęcia, że coś takiego spotka właśnie mnie. Na widok doktora poderwałam się z kanapy. Wiedziałam jakie informacje ma mi do przekazania.. "Pani.. " - zaczął. "Wiem, niech pan nic nie mówi. Wiem co się stało, czuję brak Zayna." - przerwałam mu, po czym wybuchłam ogromnym płaczem. "Przykro mi.." - szepnął i podszedł do mnie. "Mogę.. mogę zobaczyć go po raz ostatni?" - wyłam jak małe dziecko. "Oczywiście." - zgodził się lekarz i zaprowadził mnie na salę, gdzie leżał martwy Malik. Weszłam do środka. Wyglądał normalnie, jakby spał.. Poczułam się jakby stał przy mnie, niewidzialny. Dotykał mnie, całował.. Jednak leżał, nie poruszał się, nie oddychał. Był  martwy. "Zay.." - podeszłam do niego i dotknęłam jego już chłodnej dłoni. "Zayn kotku, ja i tak Cię kocham, będziemy razem, już niedługo." - nachyliłam sie i pocałowałam jego delikatnie sine usta. "Nie zostawię Cię samego, obiecuje." - pocałowałam go po raz ostatni i wybiegłam zapłakana z sali prosto na pobliski most..

smutnooo :C


wtorek, 13 listopada 2012

Witajcie z powrotem :) #39

Po bardzo długim czasie nie obecności na blogu, witam wszystkich baaardzo serdecznie z powrotem! ♥
Doczekaliśmy się już  nowiutkiej płyty, na którą tak długo czekaliśmy.. :) Dlatego z nową płytą startują też nowe imaginy :) A oto jeden ze świeżych <3


62. Od kilku miesięcy spotykałam się z najcudowniejszym chłopakiem na całym świecie. Zawrócił mi w głowie jak mało kto. Żyłam jego życiem, oddychałam jego powietrzem. Zawsze był blisko. Zawsze mogłam na niego liczyć, niezależnie od tego co się działo. Kochałam go tak bardzo, że zrobiłabym dla niego wszystko..
Któregoś dnia po szkole zabrał mnie nad rzekę. To tam się poznaliśmy, to tam pierwszy raz powiedział mi, że mnie kocha i to tam po raz pierwszy mnie pocałował. Usieliśmy nad brzegiem wody. Widziałam w jego oczach, że chce mi coś powiedzieć, że to coś wyjątkowego. "Loui, dlaczego tu przyszliśmy?" - zapytałam przytulając się do jego klatki piersiowej. " Całe moje życie obróciło się o 180 stopni właśnie tutaj. " - spojrzał na mnie i delikatnie musnął moje usta swoimi drżącymi wargami. Nagle posmutniał. Jego oczy wypełniły się łzami, głos delikatnie zadrżał, a ręce zrobiły się chłodne. "Louis, stało się coś prawda?" - szepnęłam, tak jakbym nie chciała tego słyszeć. Nie powiedział nic. "Louis.. Proszę, powiedz mi." - spojrzałam w głąb jego oczu. Wiedziałam, że jest coś nie tak, wiedziałam, że musi mi coś powiedzieć, ale nie potrafi. "Widzisz bo.." - zaczął. "Ja muszę wyjechać. Muszę jechać do rodziców." - wydusił i mocno mnie przytulił. "Kotku, niezależnie od tego będę Cię kochał cały czas." - szepnął i pocałował moje czoło. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. W głowie miałam cały czas jego słowa. "Nie płacz." - szepnął cały czas trzymając mnie w swoich objęciach. "Louis.. Przecież to prawie 2000 kilometrów, jak Ty to sobie wyobrażasz?" - spojrzałam na niego. "Będę przylatywał w każdy weekend, codziennie dzwonił.. Przepraszam kotku, ale nie mam wyjścia, muszę wracać.. " - mówił. "Dobrze Tommo, jedź. Twoi rodzice cię potrzebują. Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochała i zawsze na Ciebie czekam." - powiedziałam i mocno go pocałowałam. "Nasza miłość przetrwa wszystko. " - szepnęłam. Zobaczyłam spływające po jego twarzy łzy, wiedziałam, że cierpi. Otarłam kciukiem słone krople z jego twarzy i spojrzałam w jego oczy. "Kocham Cię." - przytulił mnie i powoli wróciliśmy do domu..
Byłam wykończona już wszystkim. Moje życie przybrało ponure barwy, a humor zdołowałby każdego. Bez niego moje życie nie miało sensu. Nie widzieliśmy się 2 dni, a dla mnie to była wieczność. Wyjechał, ale musiał. W końcu musiał wrócić do rodziny.. Do Wielkiej Brytanii.. Siedziałam na parapecie w pokoju i patrzyłam na krople deszczu spływające po szybie okna, na kałuże, w które uderzały setki bezbarwnych kropel i na ludzi biegnących do swoich domów, aby schronić się przed deszczem. W mojej głowie był tylko on i wszystkie chwile spędzone razem. Dokładnie w tym samym momencie usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojego pokoju. Odwróciłam głowę, a w progu zobaczyłam całego przemokniętego Louis'a."Witaj piękna, mogę wejść?" - uśmiechnął się łobuzersko i otrzepał włosy z deszczu. "Loui? To na prawdę Ty? Co Ty tu robisz wariacie?!" - nie mogłam uwierzyć, że to on. Od razu wskoczyłam mu na ręce. "Ty głuptasie miałeś lecieć do UK!" - pocałowałam go i spojrzałam w jego oczy. "Nie mogłem, cały czas myślałem o tym, że zostaniesz tu sama. W drodze na lotnisko doszło do mnie, że nie mogę Cię zostawić, że muszę być z Tobą, bo umrę z tęsknoty." - przytulił mnie do siebie. Czułam bicie jego serca. Czułam jego oddech na policzku.. To było coś niesamowitego. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. "A co z rodzicami?" - zapytałam po chwili. "Poradzą sobie, raz lub dwa razy w miesiącu polecę do nich sprawdzić czy wszystko w porządku." - uśmiechnął się. "Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że tu jesteś" - westchnęłam i pocałowałam go najmocniej jak tylko potrafiłam. "Będę już zawsze, obiecuję" - szepnął..

Zaczynamy kolejne pisaniee.. :)

piątek, 24 sierpnia 2012

imagine #38

Witaaajcie mordki! <3
Nie miałam kompletnie pomysłu na tego imagina.. W końcu trochę pomyślałam i napisałam jakiś badziew trochę inny niż reszta. To będzie coś w stylu.. Jakbyście to wy opowiadały. :D
Pomyślałam, że może wam się spodoba, dlatego prosiłabym o waszą opinię w komentarzu :) Jeśli by się wam podobał taki styl pisania, to postaram się dodawać takie i takie imaginy :)
Specjalnie dla Natalii imagin z Liamem ♥

61. Wracałam ze sklepu. Zamyślona.. Roztargniona.. Nie zwracałam uwagi na otaczających mnie ludzi. Po prostu szłam wpatrując się w niebo. Było cudowne. Całe błękitne pokryte delikatnymi, puchowymi chmurami, które tworzyły przeróżne białe wzorki. Właśnie przechodziłam przez ulicę znajdującą się naprzeciwko mojego bloku, gdy z zamyślenia wyrwało mnie krótkie "Hej". Zdezorientowana spojrzałam na postać znajdującą się na chodniku obok. To był Liam.. Przeszłam przez niego tak wiele. Tak bardzo za nim tęskniłam, ale psychicznie byłam tak załamana, że nie dałabym rady mu tego wybaczyć. W oczach pojawiły mi się łzy, serce biło coraz szybciej, ale umysł mówił - nie. Lekcewarząco odwróciłam się i dalej szłam swoją drogą. "Zaczekaj!" - złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Nadal nie mówiłam nic. Z opuszczoną głową stałam przed nim i ocierałam łzy spływające po policzku. "Zostaw." - wyrwałam się mu i próbowałam uciec stamtąd jak najszybciej. "Kocham Cię." - szepnął łapiąc mnie w ramiona. "Nie.. Zostaw. Nie wierzę Ci.." - płakałam coraz bardziej. Nie mogłam złapać tchu, a nogi uginały mi się jak z waty. "Przypomniałeś sobie tak?! Przypomniałeś sobie, że jest ktoś taki jak ja, komu na Tobie zależy.. Kto Cię tak cholernie kocha!" - puściły mi nerwy. Wybuchłam płaczem wtulając się w jego ramiona. "Nienawidzę Cię do cholery!" - wrzasnęłam uderzając w jego ramię pięścią."Jesteś dla mnie nikim! Zwykły frajer. Rozumiesz?! Nie mogę na Ciebie patrzeć." - siły mnie opuściły, nie mogłam wykonać żadnego ruchu.. Nie robiłam nic, tylko płakałam. On jednak objął mnie mocno i milczał. Czułam jak krople jego łez spadają na mój policzek i łączą się z moimi razem spływając w dół. "Przepraszam." - szepnął i delikatnie pocałował moje czoło. "Minęło tyle czasu.. Ja wiem. Wybacz mi to wszystko błagam. Jestem totalnym idiotą, ale proszę daj mi ostatnią szansę - ostatnią." - błagał. Nie wiedziałam co mam zrobić.. Czy posłuchać serca, które tak bardzo go kochało i tak bardzo za nim tęskniło czy.. rozumu, który mówił, że to za dużo, że i tak mnie zrani i że tym razem sobie z tym mogę nie poradzić. Do tego nie wiedziałam czy potrafię mu znowu zaufać, czy potrafię wybaczyć.. To było dla mnie za dużo. Wyrwałam mu się z ramion. "Przepraszam.." - musnęłam jego usta swoimi czerwonymi od płaczu wargami i zniknęłam w drzwiach klatki schodowej. Jak najszybciej wbiegłam po schodach na drugie piętro i wbiegając do mieszkania od razu skierowałam się ku swojemu pokojowi. Padłam na łóżko. Nie miałam pojęcia co robić dalej.. Po chwili do pokoju wpadła spanikowana mama.. "Skarbie, co się stało?" - zapytała zatroskana. Nie miałam siły, żeby jej odpowiedzieć. Usiadła obok mnie i czule głaskała moje włosy. "Kochanie, co się dzieje? " - zapytała ponownie. "Zostaw mnie samą.." - szepnęłam zapłakana. "Wytłumaczę Ci wszystko.. ale później, narazie proszę.. zostaw mnie samą." - powtórzyłam jeszcze raz. "Dobrze.." - zgodziła się. Podeszła do okna, by zasłonić rolety. Zauważyła go. Siedział załamany na ławce.. "Skarbie, chodzi o chłopaka, prawda?" - zapytała, a serce stanęło mi w gardle. "Tak, mamo. O chłopaka." - podniosłam się przecierając łzy. "Skąd wiesz?" - zapytałam. "On tam siedzi i czeka." - wskazała na okno. Zerwałam się i podbiegłam do okna. Spojrzałam na niego. W oczach znowu pojawiły mi się łzy.. "Mamo, czy oni wszyscy są tacy sami?" - podeszłam do niej i przytuliłam się do jej piersi. "Nie kochanie, każdy z nich jest inny, ale pamiętaj, że każdy popełnia błędy " - szepnęła i mocno mnie przytuliła. " Ja go tak bardzo kocham.." - wyznałam jej.. To był pierwszy raz kiedy powiedziałam jej, że się zakochałam, poczułam się dość dziwnie.. "Nie wiem co się zdarzyło, ale porozmawiaj z nim." - powiedziała i uśmiechnęła się. "Wierzę, że sobie poradzisz." - przytuliła mnie jeszcze raz. "Masz racje.." - przyznałam. "To idę." - otarłam łzy i zeszłam na dół. Nadal siedział na ławce, twarz miał schowaną w dłoniach, a łokcie podparte o kolana. Nie widział mnie, wydawałoby się, że jest załamany. Podeszłam do niego cicho. "Pogadajmy.." - wymamrotałam i usiadłam obok niego. "Jesteś.." - spojrzał na mnie przestraszony. Wzięłam w dłonie jego ręce, uwielbiałam je.. Czułam wzrok mamy przyglądającej się nam, ale nie miałam odwagi spojrzeć w okno. "Słuchaj.." - powiedział. "Jesteś dla mnie na prawdę najważniejsza.." - wyznał. Tłumaczył jak to bardzo mnie kocha, jakim jest dupkiem, jak bardzo żałuje tego wszystkiego.. Ja tylko siedziałam i słuchałam. Nie miałam pojęcia co o tym myśleć, jednak w końcu.. "Przestań." - podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. "Kochasz mnie?" - zapytałam. Chciałam żeby powiedział mi to bezpośrednio, bez żadnego tłumaczenia. "Tak, kocham Cię." - odparł bez zastanowienia. Reszta nie była ważna. Czułam, że mówi prawdę. Tęskniłam za nim tak bardzo.. Uśmiechnęłam się tylko i nie mówiąc nic, połączyłam nasze usta.




Właśnie mija 27 godzina, kiedy wstałam.. Ledwo patrze na oczy, więc wybaczcie mi jeśli ten imagin jest jakiś debilny..

wtorek, 21 sierpnia 2012

imagine #37

Hej <3 Dzisiaj mam imagina dla Olivii z Harrym ! ;)

60. "Nie rozumiesz, że to dla mnie za dużo?! Nie mogę na Ciebie patrzeć!Zrobiłeś coś.. Coś okropnego!" - krzyczałaś na niego, a łzy lały Ci się po policzkach jak krople ulewnego deszczu. "Daj mi to wszystko wytłumaczyć! Ty nic nie rozumiesz!" - próbował powstrzymać Twoje wrzaski Hazza. "Czego mam nie rozumieć?! Wszystko rozumiem! Przespałeś się z tą dziwką! Jesteś nikim, rozumiesz?! NIKIM!" - nie mogłaś opanować emocji jakie w sobie trzymałaś. "Proszę Cię, uspokój się." - mówił spokojnie próbując Cię przytulić. "Zostaw mnie! Jesteś okropny. Wynoś się!" - nie dałaś rady więcej krzyczeć, brakowało Ci energii. "Kochanie.." - szepnął w końcu przyciskając Cię do siebie. Próbowałaś się wyrwać, ale nie mogłaś. Czułaś się wstrętnie. "Nie mów tak do mnie.." - wydusiłaś nadal płacząc. "Ćććć, nie płacz" - przytulał Cię mocno i ocierał łzy z Twojego  policzka. "Harry, zostaw.." - szepnęłaś mocno ściskając jego podkoszulek. "Spokojnie." - pocałował Twoje czoło. "Harry, ja Cię tak bardzo kocham.." - płakałaś. "Słonko, ja Cię nie zdradziłem. Przysięgam." - mówił. "Nie Harry, nie wierzę Ci.. Przepraszam." - wysunęłaś się z jego objęć i zeszłaś na dół. Chłopak od razu zbiegł za Tobą.  "Proszę Cię, zaczekaj.. Nie rób głupstw!" - prosił. Włożyłaś buty, złapałaś kurtkę i wybiegłaś z płaczem z domu. Styles zrobił to samo. Biegł za Tobą próbował Cię dogonić.. Krzyczał.. Błagał.. Nie dałaś rady dalej, zatrzymałas się na pobliskiej ławce w parku. "Kotku!" - krzyknął i złapał Cię w ramiona. "Harry.." - szepnęłaś bezsilnie. "Nie płacz, proszę." - przytulił Cię mocno do siebie. "Nie mogę uwierzyć, ze to zrobiłeś.." - zsunęłaś się z jego ramienia. "Nie zrobiłem tego. Przysięgam. Kocham tylko Ciebie, zawsze tak było. Rozumiesz? Jesteś dla mnie najważniejsza." - tłumaczył. "W takim razie jak wyjaśnisz tę koszulę, która pachniała damskimi perfumami? W samochodzie znalazłam szminkę i lakier do paznokci, które na pewno nie należą do mnie! Do tego nie było Cię całą noc w domu! Dzwoniłam do Nialla.. Nie miał pojęcia gdzie jesteś.." - mówiłaś z przerwami na wzięcie głębokiego wdechu. "Kotku.." - przytulił Cię mocno. " Nie mam pojęcia dlatego zadzwoniłaś akurat do Nialla.. Byłem z Liamem, Danielle, Louisem i Eleanor.. Może dziewczynom wypadło coś z torebki.. nie wiem. Ty z resztą też wozisz przyjaciółki moim samochodem. Zapach koszuli? To dlatego, ze koszula była Liama. Moja była już trochę przepocona.. Może zapomniałaś nie wiem, ale mówiłem Ci, że będę nocował u któregoś z chłopaków, bo nie będzie mi się opłacało wracać o 2 w nocy, skoro rano znów będę musiał jechać załatwić sprawy związane z płytą. Kotku, zaufaj mi choć trochę." - wytłumaczył. "Ale ze mnie kretynka.." - pomyślałaś.. "Na prawdę? Nie zdradziłeś mnie? " - spojrzałaś w głąb jego oczu. "Kochanie, jesteś dla mnie wszystkim.." - powiedział z uśmiechem. "Jestem okropna." - było Ci cholernie głupio. "Nie jesteś skarbie, zdaża się. Powinnaś mi chyba bardziej ufać." - pocałował Cię w czółko. "Przepraszam. Kocham Cię." - wymamrotałaś i wtuliłaś się w jego ramiona.




Zapraszam do komentowania i zamawiania imaginów :)

sobota, 18 sierpnia 2012

imagine #36

Witajcie kochani ♥
Przepraszam, że dawno się nie odzywałam i nic nowego na blogu nie ma, ale miałam na prawdę poważny problem z logowaniem. Na e-mail przyszła do mnie wiadomość o ewentualnym usunięciu konta. Zdenerwowałam się strasznie.. Na szczęście napisałam, do odpowiednich osób i wszystko jest w najlepszym porządku. :)
Bloga postanowiłam usunąć, ale nie teraz. Za jakiś czas, kiedy już na prawdę nie będę w stanie nic pisać. Myślę, że do końca wakacji bloga prowadzić będę, a potem.. nie mam pojęcia. Będzie szkoła, więc mnóstwo obowiązków, ale zobaczymy jak ułożą mi plan zajęć i jak się da, to raz - dwa razy w tygodniu dodam jakieś imaginy :) Dzisiaj mam imagina dla kinii z Niallem <3

59. Razem z przyjaciółmi stałaś na przerwie pod salą od matmy. Rozbawieni rozmawialiście o ostatniej imprezie urodzinowej jednej z przyjaciółek. Po chwili Twój wzrok przyciągnął uwagę jedego z chłopaków stojących przy parapecie. Wydawał Ci się być nowy i trochę zdenerwowany. Wpatrzona w kolesia w ogóle nie słuchałaś znajomych. "Prawda, [T.I] ?" - wyrwał Cię z namysłu głos przyjaciółki. "Tak, masz rację." - przytaknęłaś kompletnie nie wiedząc co chodzi. "Dziewczyno, o czym Ty myślisz? W ogóle nas nie słuchasz." - odparła zbulwersowanym głosem. "Daj spokój, muszę.. muszę iść. Narazie !" - wyrwałaś nie odrywając wzroku od blondyna i  udałaś się w jego kierunku. "Taa. Narazie!" - odpowiedzieli przewracając oczami. "Hej, jesteś tu nowy prawda?" - przywitałaś się z uśmiechem podając chłopakowi dłoń. "Cześć. Tak, niestety tak." - odparł ściskając Ci dłoń. "Wiesz, jeśli chcesz pokażę Ci parę miejsc. " - zaproponowałaś. "Właściwie to chętnie. Gubię się tutaj jak w żadnej innej szkole." - zgodził się. "Jestem [T.I]. Miło mi, że mamy tutaj nowego chłopaka. Wydajesz się być na prawdę w porządku, ludzie na pewno Cię polubią. " - powiedziałaś cały czas uśmiechając się. "Bardzo ładne imię, ja jestem Niall. Wielkie dzięki! Wiesz.. mam teraz matmę i nie orientuje gdzie jest sala 28. " - mówił. "Matmę? W 28? To dziwne, ja mam tam teraz lekcje." - zdziwiłaś się. "Jesteś w drugiej F?" - zapytał jakby kamień spadł mu z serca. "Tak. Nie mów, że Ty też!" - nie mogłaś uwierzyć. Nic nie wiedziałaś o nowym uczniu w Twojej klasie. "No tak, spójrz." - powiedział pokazując Ci plan klasy drugiej F.. "To świetnie! Siedzę sama na matmie, możesz usiąść ze mną." - odparłaś. "Serio ? Dzięki wielkie. Czuję się niezręcznie, nienawidzę zmieniać szkoły.." - wymamrotał. Po chwili zadzwonił dzwonek i razem udaliście się na lekcję matematyki. Babka od matmy przedstawiła klasie nowego kolegę, wszyscy go zaakceptowali, a dziewczyny od razu złowrogo spoglądały jedna na drugą. Każda mówiła o tym, że go poderwie. On jednak trzymał się Ciebie i na prawdę świetnie się pogadywaliście. Do końca dnia, nie rozmawiałaś z nikim innym. Pokazywałaś mu szkołę, opowiadałaś o ludziach z waszej klasy i nauczycielach.
"W którą stronę idziesz?" - zapytałaś wychodząc razem z chłopakiem po lekcjach przed szkołę. "Prosto." - uśmiechnął się. "To świetnie! Idziemy w tym samym kierunku, pozwolisz, że wrócimy razem? " - zapytałaś nieśmiało. "Pewnie, przyda mi się towarzystwo." - wsunął Twoją rękę pod ramię i pociągnął za sobą. Niall odprowadził Cię pod sam dom i obiecał, że wpadnie po Ciebie jutro do szkoły.
Po jakimś czasie zaczynaliście widywać się codziennie. Chodziliście razem do szkoły, ze szkoły, a nawet spotykaliście się po lekcjach. Spędzaliście ze sobą bardzo dużo czasu. Nie widziałaś świata poza Horanem. Któregoś dnia przyszedł po Ciebie koło 21:00. "Zejdź na dół!" - krzynął stojąc pod Twoim oknem. "Niall jest późno. Daj spokój. Spotkamy się jutro. Mama mnie zabije jeśli zejdę, bo jutro mam egzamin." - wymamrotałaś. "Jeśli Ty nie zejdziesz, to ja wejdę!" - wrzeszczał. "Zamknij się kretynie!" - śmiałaś się. "Chodź tu!" - krzyknął znowu. "Dobra, zaczekaj" - powiedziałaś. Cicho przemknęłaś do pokoju siostry. "Co Ty robisz?" - zapytała zdziwiona wizytą. "Cicho, masz mnie kryć. Muszę na chwilę zejść na dół." - wytłumaczyłaś. "Maaaa.. !" - wrzasnęła jednak zasłoniłaś jej buzie ręką. "Zamknij się mała. Kupię Ci lalkę, jaką tylko będziesz chciała tylko nic nie mów rodzicom" - zaproponowałaś jej. Namyśliła się. " Spoko, jutro idziesz ze mną do sklepu." - zgodziła zadowolona. "Dobra, tylko buzia na kłódkę, bo jak nie to przysięgam, że przyjdzie zły duch i zrobi Ci  krzywdę." - nastraszyłaś ją. "Jasne, nie pisnę ani słowa." - obiecała uroczyście. Wyszłaś przez jej okno, które znajdowało się obok drabiny, której Twój tata używał do naprawy dachu. "Zwariowałaś będziesz schodziła dachem?!" - zrobił wielkie gały Niall. "Przecież jakoś muszę. Lepiej chodź i przytrzymaj drabinę." - warknęłaś. Chłopak raz dwa złapał za pręty i pilnował, aby drabina się nie przekręciła, a Ty nie spadła. "Ojejku, tyyle mordęgi. Co chciałeś? "- uśmiechnęłaś się. "[T.I].. bo.. " - nie mógł powiedzieć. "No...?" - ciągnęłaś go za język. Horan delikatnie złapał Twój rękę. "Niall?" -  nie wiedziałaś co robi. "Kocham Cię." - szepnął. Patrzyłaś na niego nie wiedząc co odpowiedzieć ani jaki gest wykonać. "Niall ja.." - wydusiłaś w końcu. "Nic nie mów.. Mogłem się tego spodziewać.. Nic do mnie nie czujesz.." - puścił Twoją dłoń i odszedł. Do oczu napłynęły Ci łzy, a na twarzy pojawił uśmiech. "Niall, zaczekaj!" - krzyknęłaś za nim. Chłopak odwrócił się, a w oczach pojawiły mu się łzy. Podbiegłaś do niego. "Ja Ciebie też" - szepnęłaś i połączyłaś wasze usta..




Następny imagin nie pojawi się szybko.. Przykro mi, ale nie mam już pomysłów :( Nie wychodzi mi pisanie, straciłam wenę.. Wybaczcie.
Zapraszam do komentowania i udostępniania innym <3
Dzięki za wszystko ♥

sobota, 4 sierpnia 2012

Imagine #35

Heeeejka :) Dzisiejszy imagin jest dla Patrycji <3 W roli głównej Liaam ♥

58. Od dawna czekałaś na ten dzień. W końcu przyszedł czas na imprezę urodzinową Liama, którą planował z Zaynem, Harrym, Niallem i Louisem od bardzo dawna. To miała być najlepsza noc w całym Twoim życiu. Ubrałaś się w nową sukienkę, którą kupiłaś specjalnie na tę okazję. Umalowałaś się, spiełaś włosy, włożyłaś szpilki i byłaś gotowa do wyjścia. Jako najlepsza przyjaciółka chłopaków zostałaś zaproszona trochę wcześniej, by kobiecym okiem sprawdzić czy wszystko jest w najlepszym porządku. Podekscytowana wsiadłaś do swojego auta i podjechałaś pod dom Liama. Byłaś tam godzinę przed wszystkimi gośćmi. Liam widząc Cię w progu drzwi był zaskoczony Twoim wyglądem i cały czas prawił Ci komplementy. Na szczęście chłopcy pomyśleli o wszystkim i z tego co widziałaś zapowiadał się na prawdę ostry melanż. Kilka minut przez przybyciem gości, razem z Li zostaliście sami w jego pokoju.. "Liam, kurcze, przecież dziś są Twoje urodziny!" - uśmiechnęłaś się i podeszłaś do chłopaka. On spojrzał na Ciebie i delikatnie się uśmiechnął. "Chciałam złożyć Ci życzenia.. Nawet nie mam pojęcia czego Ci życzyć.. " - mówiłaś i śmiałaś się z siebie. "Nic nie mów.." - roześmiał się i przytulił Cię do siebie. "Nie no, chciałam, żebyś zawsze był sobą i bez względu na wszystko nie zmieniał się. Jesteś na prawdę cudownym chłopkiem i cholernie zazdroszczę tej szczęściarze, która z Tobą będzie. Mam nadzieję, że spełnisz swoje marzenia, a ta impreza będzie jedną z największych i najlepszych imprez w historii. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i że zawsze znajdę dla Ciebie czas. Chciałabym, żebyś wiedział, że jesteś na mnie kimś na prawdę ważnym i że życzę Ci jak najlepiej." - mówiłaś patrząc mu prosto w oczy. "Dzięki na prawdę, jesteś najlepszą dziewczyną na całym świecie. Nie masz pojęcia jak się cieszę, że Ciebie poznałem. Jesteś na prawdę najważniejsza.." - powiedział, mocno Cię przytulił i połączył wasze usta.. Łagodnie zarumieniłaś się, a łza zakręciła Ci się w oku, bo przecież to Ty zawsze marzyłaś o tym, żeby być tą szczęściarą, z którą miałby być Liam. Kochałaś go, ale wiedziałaś, że jesteście tylko przyjaciółmi, nic więcej.. Po chwili do pokoju wpadł Horan. "Nie chciałbym przeszkadzać, ale właśnie jadą goście i chciałem przypomnieć Liamowi, żeby rozdał nam klucze do jego pokoju, bo przecież tylko my w szóstkę mamy mieć do niego dostęp." - rzucił widząc was w objęciach. "Jasne Niall, chwilka." - mówił szperając w szafce Li. "Trzymaj. To dla Ciebie i chłopaków. A te dwa dla nas." - powiedział i wręczył Horanowi i Tobie klucze. "Dzięki Li." - rzuciliście w tym samym czasie z Niallem. "Chodźcie do gości." - krzyknął Lou. Zamknęliście pokój i ruszyliście do przyjaciół i znajomych, którzy przybyli na imprezę. Było  ich chyba, ze 100 ? 200 ? 300 osób? Całe szczęście Liam miał ogromną chatę i duży ogród z basenem. Impreza była na prawdę zajebista. Wszyscy bawili się wspaniale. Ty i Liam tańczyliście razem cały czas, przytulaliście się, piliście razem drinki.. Oczywiście nie zabrakło piw, wódki, tablet, prochów i marychy. Wszyscy już byli w transie. Właśnie siedziałaś z Harrym w salonie. "Idź się połóż, stary Ty już ledwo na oczy patrzysz." - powiedziałaś do Stylesa. "Laska, spokojnie. Przecież oni niedługo pójdą, wtedy walniemy w kimę wszyscy." - chlapał językiem Hazza. "Spoko." - burknęłaś i napiłaś się drinka, byłaś już nieco wstawiona.. "Gdzie jest Liam?" - zapytałaś. "Łazi za gośćmi albo walnął zgona już po 5:00, więc prawdopodobnie kima." - powiedział i poszedł do chłopaków. Posiedziałaś chwilkę, dopiłaś drinka i poszłaś do pokoju. Drzwi były otwarte. Nie wierzyłaś własnym oczom. Liam z jakąś laską obmacywali się na łóżku i całowali się.. Nie mogłaś tego znieść i szybko wybiegłaś z pokoju trzaskając drzwiami. Liam widząc to szybko zrzucił z siebie dziewczynę, założył koszulkę i krzyczał za Tobą, żebyś zaczekała. Złapał Cię przed bramą swojego domu. "[T.I] błagam Cię zaczekaj, to nie tak.." - złapał Cię za rękę i przyciągnął do siebie. "Zostaw mnie. Nie chcę Cię znać, nienawidzę Cię!" - krzyknęłaś mu prosto w twarz i pobiegłaś do domu..
Nie mogłaś w to uwierzyć, jeszcze przed przyjściem gości pocałował Cię, a teraz miział się z pierwszą lepszą laską. Rozpłakałaś się... gdyby nie to, ta noc byłaby najlepszą nocą w Twoim życiu.. Martwiłaś się o niego, a on tak po prostu Cię zranił. Szłaś zapłakana rozmyślając o tym wszystkim do domu, po kilkunastu minutach byłaś już pod bramą. Nie chciałaś budzić rodziców i rodzeństwa, więc położyłaś się w ogrodzie na hamaku i przykryłaś się delikatnie bluzą swojego taty. Płakałaś cały czas. W myśli miałaś tylko to co Liam i ta laska odwalili. Nie mogłaś uwierzyć, że on mógł to zrobić. Co prawda, nie byliście razem, ale jednak coś Cię zabolało, pękłaś w środku, a do tego ten pocałunek... To wszystko Cię przerosło.
Całą niedzielę przespałaś i przepłakałaś. Nie chciałaś z nikim rozmawiać.. Jedynie, gdy zadzwonił do Ciebie Lou i zaproponował, że może by do Ciebie wpadł zgodziłaś się. Przyszedł wieczorem, bo razem z chłopakami pomagali Liamowi chodź trochę sprzątnąć dom.. Opowiedział, co się działo. Chociaż długo mu to nie zajęło, bo zaraz po Twoim wyjściu Liam zamknął się w pokoju i nie chciał z nikim gadać. Ludzie rozeszli się koło 7:00 - 7:30. Hazza, Niall, Zayn i Lou spali w salonie, później Liam wpuścił ich do pokoju. Pogadali chwilę i posprzątali. Lou po tym wszystkim poszedł się przebrać do domu, a chłopcy zostali u Liama na noc. Po wszystkim Tommo przyszedł do Ciebie.  "A Ty jak się czujesz?" - zapytał. "Loui.. a jak ja mam się czuć ? przecież on się zachował  jak zwykły cham.. Myślałam, że po tych urodzinach między nami coś na prawdę może być, że.. w jakiś sposób zbliżymy się do siebie. A stało się na odwrót. Nie mogę.. Jak pomyślę, co oni by robili gdybym wtedy nie weszła.. Proszę Cię.." - rozpłakałaś się. "Ejj nie płacz. Przecież on był napity w cztery dupy, palił te cholerne zioła, wciągał koks.. Nie zrobił tego świadomie." - tłumaczył i przytulił Cię mocno. "Nawet chciał dziś do Ciebie przyjść i przeprosić, błagać o przebaczenie, ale nie pozwoliliśmy mu na to, bo doszliśmy do wniosku, że nie jesteś gotowa.. " - stwierdził. "Nie wiem Louis.. Muszę to przemyśleć. Jutro jest szkoła, muszę się ogarnąć." - powiedziałaś. "Jasne rozumiem, już spadam. Trzymaj się, jak coś to dzwoń. Pamiętaj, on tego nie chciał.. Narazie.." - pożegnał się z Tobą i wyszedł. Postanowiłaś wziąć się w garść, może Lou ma rację, może on tego na prawdę nie robił świadomie. Wzięłaś prysznic, ogarnęłaś się i poszłaś spać.
Rano w szkole nie było gadaki o niczym innym jak o imprezie urodzinowej Liama. Wszyscy mówili jaki to był świetny melanż, jaki to Liam jest zajebisty i że wszyscy go uwielbiają. Ty jednak byłaś obojętna temu wszystkiemu. Widząc kiedy Li idzie środkiem korytarza z chłopakami, a wszyscy dosłownie klaszczą na jego widok, odeszłaś w stronę szkolnego boiska. Jednak Payne zauważył Cię i zlekceważył brawa oraz życzliwość znajomych. Od razu za Tobą pobiegł. Złapał Cię przed wejściem na stadion. "Zaczekaj.." - powiedział i stanął przed Tobą. "Chciałbym pogadać." - dodał. "Nie ma o czym" - rzuciłaś. "To wszystko jest bardzo proste. Zachowałeś się jak ostatni cham. Zraniłeś mnie.." - powiedziałaś, a łzy zaczęły spływać po Twoich policzkach. "Wiem.. Jestem ostatnim frajerem, ale.. Moje życie praktycznie runęło w gruzach.. Po tym jak rodzice dowiedzieli się ile osób było, a było ich chyba z 500. Rozwalone krzesła.. powybijane okna.. Nie masz pojęcia jak to wszystko wyglądało.. Może i wszyscy mnie uwielbiają, ale mam dożywotni szlaban, a teraz chciałbym naprawić tylko to. Przepraszam." - mówił. "i wiesz co.. zastanawiałem się nad następnymi urodzinami.. i teraz wiem, że chciałbym je spędzić tylko z Tobą.." - dodał po chwili milczenia. Zrobiło Ci się strasznie głupio, wierzyłaś mu. Faktycznie był strasznie pijany.. i to, że całował się z jakąś laską nie znaczy, że Twoja miłość do niego wygasła. Uśmiechnęłaś się tylko i po prostu go pocałowałaś..

Kojarzy ktoś może niektóre sceny ? :D Imagin częściowo inspirowany filmem :)
Jakim ? Piszcie :)