piątek, 29 czerwca 2012

imagine #25

Z Louim <3

49. Siedziałaś późnym wieczorem ze znajomymi w parku. Wypiłaś piwo, paliłaś szluga.. Na szczęście orientowałaś co się dzieje i panowałaś nad sobą. Grupka przyjaciół zaczęła swoje przyśpiewki, a Ty martwiłaś się, że nie ma z wami Louisa.. Humor Ci nie dopisywał i miałaś ogromną ochotę wracać do domu, chociaż wiedziałaś, że rodzice zrobią Ci awanturę. Siedziałaś na ławce i patrzyłaś na całe towarzystwo. Zaczęłaś zastanawiać się jak możesz się z nimi przyjaźnić.. Wszyscy pijani w trzy dupy. Wciągają co popadnie.. Dookoła pety.. Miałaś ich dość. Rozmyślając na ławce poczułaś wibracje w kieszeni. Wyjęłaś telefon i odczytałaś wiadomość. To był Twój tata. Napisał, że pilnie wyjeżdża z mamą, ponieważ coś dzieje się z Twoją chorą babcią, a klucze zostawiają pod wycieraczką drzwi. Ucieszona wyjazdem rodziców,  chociaż zasmucona złym stanem zdrowia babci żegnasz się z "przyjaciółmi" i udajesz się do domu. Cisza i spokój. Dotarłaś do domu, ale niestety kluczy pod wycieraczką nie było.. Pociągnęłaś za klamkę. Drzwi były otwarte.. Wszędzie ciemność. "Halo?" - szepnęłaś. Cisza. Zapaliłaś światło. Wszystko w jak najlepszym porządku. Weszłaś do kuchni, zapaliłaś światło.. czysto, świeżo i pachnąco.. Jednak coś było nie tak.. Twój tata wyraźnie napisał, że klucze zostawia pod wycieraczką.. Nagle usłyszałaś szum, jakby ktoś się poruszył. Powolnym krokiem zmierzałaś w stronę salonu. W progu szukałaś ręką przełącznika, aby włączyć światło, ale nie mogłaś go znaleźć. Niepewnie weszłaś do mrocznego pokoju. "Jest tu ktoś?" - szepnęłaś znowu. Cisza. Podeszłaś do kanapy. Słyszałaś czyjś oddech. Przerażona nie wiedziałaś co robić. "Haloo?" - cichutko wymamrotałaś. Dotknęłaś ręką kanapy.. Ktoś na niej leżał.. Usiadłaś obok ciała. "Hallo?!" - powiedziałaś głośniej i szarpnęłaś ręką za ramię leżącego. Słyszałaś ziewanie. "Ooo witaj skarbie." - powiedział chcąc Cię pocałować. Odsunęłaś się, nie wiedziałaś kto to, sam głos nic Ci nie mówił, wiedziałaś jedynie, że jest to chłopak. Miałaś ochotę uciec z krzykiem, ale byłaś twarda i odważna. "No skarbie, że żartuj sobie.." - przysunął się do ciebie i próbował objąć. "Louis..?" - zapytałaś poznając po charakterystycznym śmiechu. Chłopak roześmiał się głośniej, wstał i zapalił światło. "Louis, Louis.. '" - uśmiechnął się. "Rany to Ty! Myślałam, że umrę ze strachu głupku!" - śmiałaś się sama z siebie i wskoczyłaś mu w ramiona. "Co Ty tu robisz?!" - dodałaś. "Dzwoniła Twoja mama i mówiła, że wyjeżdża z Twoim ojcem. Prosiła, żebym się tobą zaopiekował. " - powiedział zadowolony. "Jesteś okropny, zawału bym przez Ciebie dostała.." - zaśmiałaś się i pocałowałaś chłopaka. "Dziękuję, że tu ze mną jesteś.. " - szepnęłaś i przytuliłaś się do niego :)

czwartek, 28 czerwca 2012

imagine #24

Uhuhuh, dawno mnie tu nie było ;o
Przepraszam wszystkich bardzo mocno. :(

48. Tego wieczoru wyszłaś ze swoim przyjacielem do klubu. Nie chciałaś tam iść, ale Zayn jak to Zayn.. Namówił Cię. o 20 byliście już przed lokalem. Weszliście do środka. Tłum ludzi.. Kilku znajomych.. Usiadałaś wraz z Zaynem przy barze. "Co zamawiamy?" - zapytał chłopak. "Ja dzisiaj nie piję.." - burknęłaś spoglądając na parkiet. "Ej, uśmiechnij się! Nie po co wyciągałem Cię z domu żebyś siedziała tu taka przygnębiona." - tłumaczył. "Zayn, daj mi spokój. Sam sobie coś zamów, ja po prostu posiedzę.. " - odparłaś. Chłopak zauważył, że na razie nic nie wskóra i odpuścił. Zamówił sobie piwo i pogadaliście o różnych sprawach. W końcu humor Ci się polepszył. Zayn zamówił Ci jednego.. drugiego.. trzeciego drinka. Byłaś już lekko wstawiona. Siedziałaś mu na kolanach i wygadywałaś jakieś głupoty. Zamówiłas kolejnego drinka. Zayn nadal był tylko po jednym piwie i pilnował Cię. "[T.I.] chodźmy, zawiozę Cię do domu.." - powiedział widząc w jakim jesteś stanie. "Wyluzuj skarbie.." - szepnęłaś przygryzając wargę. Wiedziałaś, że Zayn to uwielbia. Podniecały go takie dziewczyny. W końcu złapałaś go za koszulę i powoli ją rozpinałaś. "Chodźmy." - powiedział stanowczo i oderwał Cię od siebie. Nie chciał, żeby zaszło coś między wami tylko dlatego, że nie wiedziałaś co robisz. Zrobiłaś krzywą minę i poszłaś poszłaś z chłopakiem w stronę Twojego domu. Gdy byliście już pod drzwiami zaczęłaś szukać kluczy. Niestety.. zgubiłaś je. Zayn zabrał Cię do siebie na noc. "Masz wino?"- zapytałaś siadając na miękką, skórzaną kanapę. "Na pewno coś się znajdzie.. Ale powinnaś się położyć." - odpowiedział. "Gdzie są kieliszki?" - zapytałaś udając, że nie słyszysz drugiej części zdania. "Posiedź, za chwilę przyniosę." - powiedział chłopak i udał się w stronę kuchni. Po chwili wrócił z kieliszkami i czerwonym winem. Uśmiechnęłaś się i przesunęłaś odrobinę, aby chłopak usiadł obok Ciebie. Wlaliście sobie po lampce wina. Jednak nie zakończyło się tylko na jednej.. Po kilku kieliszkach Zayn również był wstawiony. Usiadłaś mu na kolanach i zaczęłaś go całować. Chłopak nie zaprzeczał.. Spędziliście razem 'magiczną' noc :)
Rano obudziliście się w swoich objęciach. Czując jego ciepło czułaś się fantastycznie. Otworzyłaś oczy i spojrzałaś na chłopaka. "Zayn.. Czy my..? " - zapytałaś. "Tak.." - szepnął. "Tylko nie to.." - przewróciłaś oczami i schowałaś się pod kołdrę. "Skarbie.. Było cudownie. " - powiedział wsuwając się pod kołdrę z uśmiechem..

poniedziałek, 18 czerwca 2012

imagine #23

Z Liamem <3

47. Obudziłaś się w świetle promiennego słońca. Dłonią szukałaś jego. Dotykając satynowej pościeli doszłaś do wniosku, że miejsce, na którym spał było puste. Ziewając przewróciłaś się na drugi bok i zerknęłaś na zegarek stojący na jego szafce. Była 9:00. Pomyślałaś, że poszedł pobiegać jak zwykle w sobotnie poranki. Włożyłaś kapcie i powolnym krokiem zeszłaś na dół do kuchni. Przy miskach już czekał na Ciebie Lucky - piesek, którego dostałaś od Liama na pierwszą rocznicę. Zdziwiłaś się, bo chłopak zawsze brał go ze sobą na poranne biegi. Wsypałaś psu karmę i poszłaś wziąć prysznic. Ubrałaś się, zjadłaś śniadanie i wyszłaś z psiakiem na spacer. Idąc alejkami parku wpadłaś na Louisa.
Louis : O Cześć piękna! - powiedział całując Cię w policzek zadowolony.
Ty : Hej Lou, nie wiesz może gdzie Liam ? On rana nie ma go w domu..
Louis : Pewnie poszedł pobiegać jak zwykle.. - powiedział.
Miałaś wrażenie, że coś przed Tobą ukrywa, ale nie dociekałaś, odpuściłaś sobie.
Porozmawialiście chwilę o waszym wspólnym wyjeździe wakacyjnym i każde z was poszło w swoją stronę. Po kilku minutach byłaś już na swojej ulicy. W bramie zauważyłaś Liama, który wcale nie był w dresach, a stał  z jakąś dziewczyną.. Wysoka brunetka, szczupłe długie nogi, kręcone włosy. Zastanawiałaś się kim jest.. Zanim jednak doszłaś do domu, dziewczyna pocałowała chłopaka w policzek i udała się w innym kierunku. Weszłaś do środka i zobaczyłaś Liama stojącego w progu.
Liam : Witaj kotku. - uśmiechnął się i mocno pocałował.
Ty : Cześć.. Gdzie byłeś ? - zapytałaś obojętna.
Liam : Byłem na spacerze..
Ty : Psa chociaż mogłeś wziąć.
Liam : Wiem, myślałem nad tym, ale Ty bardzo lubisz z nim spacerować.
Ty : Tak masz rację..
Atmosfera między wami była chłodna do końca dnia. Nie rozmawialiście ze sobą, a jeśli już to tylko służbowo "Co na obiad?", "Gdzie to, gdzie tamto?" itd. Czułaś, że coś się dzieje. Coś złego.
Całą niedzielę spędził poza domem. Widziałaś tylko, że znowu był z tą dziewczyną. Byłaś zazdrosna - to fakt, ale przecież to był Twój narzeczony i miałaś do tego prawo. Gdy przyszedł do domu udawałaś, że śpisz. Nie miałaś ochoty na rozmowę. On kładąc się do waszego łóżka, pocałował Cię w ramię i szepnął kolorowych snów. Męczyłaś się tym. Chciałaś to wszystko wyjaśnić i mieć za sobą. W poniedziałek rano zerwałaś się do pracy. Liam spał, bo miał dziś wolne. Ogarnęłaś się i szybko wyszłaś z domu. Czas minął Ci dość szybko. O 14:00 wyszłaś z gabinetu i ruszyłaś do domu. Po drodze zobaczyłaś swojego chłopaka. Znowu stał z tą dziewczyną. Łzy spłynęły Ci po policzkach. Podbiegłaś do niego i popchnęłaś go do tyłu.
Ty : Kto to do cholery jest?! Dlaczego mi to robisz?! - płakałaś rzucając się z rękoma na chłopaka.
Liam : Ale skarbie.. - szepnął próbując Cię opanować. Jednak Ty odpychałaś go rękoma.
Ty : Zostaw.. - szepnęłaś, gdy chłopak w końcu Cię uspokoił i mocno przytulił.
Liam : Ciiichutko, skarbie. Już nie płacz. - szepnął i pocałował Cię w głowę.
Ty : Liam, dlaczego to robisz.. - szepnęłaś przez łzy.
Liam : Nie rozumiesz, to jest pani od..
Ty : Od czego? - wyrwałaś
Liam : Od naszych obrączek ślubnych..
Ty : Od.. od czego ? - jąkałaś się
Liam : To miała być niespodzianka.. Strasznie trudno wybrać odpowiednie. Te rozmiary są beznadziejne. Jeździłem dobre kilkaset kilometrów, żeby znaleźć idealne. Ale już mam, są cudowne, ustalam teraz szczegóły..
Ty : Rany.. To znaczy, że chcesz .. ? - nie mogłaś dokończyć.
Liam : No tak.. Tylko to miała być niespodzianka.. - odparł smutno.
Ty : Liam.. Kocham Cię.. - szepnęłaś i namiętnie pocałowałaś chłopaka.. :)

środa, 13 czerwca 2012

imagine #22

Z Louim <3

46. Czułaś się rozdarta i rozbita. Kolejny okropny dzień. Nogi uginały Ci się na samą myśl o tym co może się za chwilę wydarzyć. Serce waliło Ci jak młot. Stałaś już przed bramą swojego domu. Nie miałaś odwagi wejść do środka. Usiadłaś na ławce i czekałaś, aż strach minie. Niestety - nasilał się. Nagle usłyszałaś z wnętrza domu przeraźliwy huk. Złapałaś torbę i wbiegłaś do środka. "Tato co Ty wyprawiasz?!" - krzyknęłaś rzucając się w stronę matki, która leżała nieprzytomna na podłodze. Rozpłakałaś się i szybko wyciągnęłaś telefon. "Zostaw to!" - wrzasnął ojciec. Nie zareagowałaś. Szybko wystukałaś numer pogotowia i podałaś niezbędne informacje. Ojciec podszedł do Ciebie i mocno uderzył dłonią w policzek. "Zostaw mnie! Wynoś się z naszego domu ! Nie mogę na Ciebie patrzeć! Jesteś nikim.." - krzyknęłaś łapiąc się za policzek zwijając z bólu. Tata zamknął się w sypialni. Po chwili przyjechało pogotowie i zabrało Twoją mamę oraz opatrzyło Twoją ranę. Nie chciałaś jechać z nimi. Czułaś, że musisz rozprawić się z ojcem. Nie darowałaś mu tego co zrobił z Twoją mamą. Weszłaś do pokoju. Leżał pijany na łóżku. "Co Ty do cholery myślisz ? Nie daruję Ci tego rozumiesz?! Wynoś się stąd! " -krzyknęłaś. On jednak miał gdzieś to co mówisz. Byłaś już na prawdę wkurzona. Wzięłaś torby i zaczęłaś pakować jego rzeczy. "Co Ty robisz?!" - krzyknął zrywając się z łóżka. Nic mu nie odpowiedziałaś. On podszedł do Ciebie i złapał za nadgarski. "Zostaw mnie do cholery! " - wrzasnęłaś. 'Zamknij się" - powiedział. Przeciągnął się do kąta pokoju. "Nie będziesz mną rządziła dziwko! Nie odzywaj się i zajmij nauką. Jak coś powiesz to pożałujesz." - mówił groźnym głosem. Łzy spływały Ci po policzkach. "I przestań ryczeć." - dodał. Odszedł od Ciebie i wyszedł do salonu. Zostałaś sama w jego pokoju. Pełna złości i gniewu zerwałaś się z podłogi. Szybko wrzuciłaś wszystkie  jego rzeczy do toreb i wyrzuciłaś je przez okno. Nagle zadzwonił Twój telefon.. To był Lou.
Ty : Słucham ? - zapytałaś płacząc.
Louis : He.. Ty płaczesz?
Ty : Zabierz mnie skąd błagam.. Muszę jechać do szpitala.. - szepnęłaś łkając, tak cicho, aby ojciec nie słyszał.
Louis : Zaraz będę.
Rozłączył się.
Cicho przemknęłaś się do swojego pokoju. Spakowałaś swoje rzeczy i czekałaś na znak od Louisa, że jest pod domem. Do chwili dostałaś wiadomość SMS, że czeka na dole. Wyszłaś na balkon i zrzuciłaś torbę na dół. Sama przeskoczyłaś przez barierkę, po drzewie stojącym blisko poręczy zeszłaś na dół i wzięłaś torbę. Badając teren, czy aby nigdzie nie widać ojca zakradłaś się do auta Louisa i weszłaś do środka. "Jedź" - rzuciłaś zakrywając prawy policzek, który był cały zsiniały i lekko zakrwawiony. "Co Ci jest?" - zapytał delikatnie dotykając Twojej twarzy. "Zostaw.. Proszę jedźmy." - szepnęłaś. Przez całą drogę trwała cisza. Nie mogłaś pozbierać swoich myśli, to kolejny raz kiedy ojciec Cię pobił.. Byliście już pod szpitalem. Szybko wyszłaś z samochodu energicznie zamknęłaś drzwi i od razu ruszyłaś do szpitala. "Zaczekaj."- podbiegł do Ciebie Tomlinson i złapał za rękę. "Powiedz mi co się stało?"- dodał. Spojrzałaś na niego. Do oczu napłynęły Ci łzy. Rzuciłaś się chłopakowi w ramiona. "Loui.. Ja już nie daje rady.." - szepnęłaś wtulając się w niego. "Już dobrze, spokojnie.." - powiedział przejeżdżając dłonią po Twoich włosach.Domyślił się o co chodzi. "Powiedz mi co ja mam robić?"- zapytałaś patrząc chłopakowi w oczy. "Porozmawiam z Twoim ojcem, na razie chodźmy." - powiedział i trzymając za rękę poprowadził w stronę szpitala.
Weszliście do środka. Pielęgniarka zaprowadziła was do lekarza Twojej mamy. Na szczęście wszystko było z nią w porządku. Małe stłuczenie i rozcięcie głowy - nic poważnego. Musiała jednak zostać jeszcze na obserwacji. Posiedzieliście z nią trochę i o 19 wyszliście ze szpitala. "Nie masz pojęcia jak się cieszę, że z mamą wszystko w porządku" - uśmiechnęłaś się do chłopaka. "Też się bardzo cieszę" - odpowiedział z uśmiechem. Staliście już przy aucie, gdy Lou podszedł do Ciebie. Miałaś do niego słabość, uwielbiałaś jego dotyk i spojrzenie. "Chciałbym sprawić, żeby ten dzień był najlepszy ze wszystkich.." - szepnął i delikatnie złapał Cię za biodra. "No pocałuj mnie wreszcie!" - roześmiałaś się. Louis lekko sie uśmiechnął i przybliżył swoją głowę do Twojej, powoli dotknął swoimi ustami Twoich  i musnął je kusząco. "Kocham Cię księżniczko.." - wyrwał nagle. "Ja Ciebie te.." - nie dokończyłaś. Zadzwonił do Ciebie telefon z nieznajomym numerem. Szybko odebrałaś.
Ty : Tak?
Sąsiad : Witaj, tu [ imię i nazwisko sąsiada] przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale powinnaś szybko przyjechać do domu.
Ty : Co sie dzieje ?
Sąsiad : Przyjedź prędko.
Rozłączył się.
"Louis szybko ! Jedźmy!" - krzyknęłaś. "Co się dzieje?" - zapytał i szybko wsiadł do samochodu. "Coś się dzieje w domu, szybko."- odpowiedziałaś. Chłopak nie zadawał już zbędnych pytań. Od razu ruszył z piskiem opon. Za chwilę byliście już pod domem. Straż.. Policja.. Pogotowie.. ZAMARŁAŚ. Wybiegliście oboje z samochodu. Wszędzie stali ludzie. Przebiegłaś między nimi, zobaczyłaś jak reanimują Twojego ojca i ugaszają palącą się kuchnie w Twoim domu. Padłaś na kolana przed ojcem. "Tato.." - szepnęłaś płacząc. Lekarze robili wszystko co mogli. Twój ojciec.. on.. zmarł. Louis szybko złapał Cię w ramiona. "Loui.. to nie prawda, prawda? To sen. Mi to się śni.." - szepnęłaś. "Ciii.. Jesteś silna, dasz radę.." - przytulił Cię mocno. "Pamiętaj, że nie jesteś sama. Kocham Cię.." - dodał i czule Cię pocałował...

niedziela, 10 czerwca 2012

imagine #21

Z Niallem <3

45. Od ponad 8 miesięcy jesteś w ciąży. Nie znasz płci dziecka, ponieważ chcesz mieć niespodziankę. Niall opiekował się Tobą jak nigdy. Był na każde Twoje zawołanie. Wyglądał na najszczęśliwszego faceta na całym świecie. Jak idiota biegał z chłopakami po sklepach i kupował mnóstwo ciuchów dla maleństwa. Mimo że nie wiedział jaka jest płeć dziecka kupował i dla chłopca i dla dziewczynki :) Byłaś już zmęczona tym wszystkim. Nie mogłaś spać, ciężko było Ci się poruszać i coraz częściej robiło Ci się słabo. Tego mroźnego, grudniowego wieczoru Niall musiał udać się z chłopakami na nagranie. Sama zostałaś w domu i strasznie się nudziłaś. Włączyłaś jakiś film na DVD i leżałaś przed telewizorem w salonie. W ręku cały czas trzymałaś telefon z wybranym numerem Horana, gdyby coś się stało miałaś od razu dzwonić. Uważałaś, że to bez sensu, ale obiecałaś mu, że telefon cały czas będzie obok Ciebie. Koło godziny 20:30 zaczęłaś się martwić. Niall zazwyczaj wtedy był już w domu. Wstałaś z kanapy i podeszłaś do okna w kuchni. Denerwowałaś się. Miałaś ochotę zadzwonić do chłopaka, ale nie chciałaś siać paniki. Próbując opanować swoje myśli usiadłaś na krzesełku. Złapał Cię straszny skurcz. Skuliłaś się z bólu. Po chwili Ci przeszło. Zrobiło Ci się słabo, więc próbowałaś wrócić do salonu. Podpierając się ściany jakoś udało Ci się dojść do kanapy.  Poczułaś jak tracisz siły i padłaś na kanapę. Kolejny skurcz.. "Proszę tylko nie teraz.." - pomyślałaś. Wzięłaś telefon i zadzwoniłaś do Nialla. "Niall, błagam odbierz do cholery, bo nie dam rady.." - mówiłaś sama do siebie. Chłopak jednak nie odbierał. Wybrałaś numer Liama. "Liam.. proszę.." - szepnęłaś. "Słucham?" - odebrał. "Li-a-m, przy-je-dź-cie.. uff... chy-ba si-e za-za-częło." - ledwo mówiłaś. "Ej chłopaki to już!Szybko zbieramy się!" - krzyknął do chłopców. "Zaraz będziemy trzymaj się!"- powiedział i rozłączył się. Nie mogłaś już oddychać. Modliłaś się, żeby przyjechali jak najszybciej. Po chwili do mieszkania wpadli chłopcy. "Karetka już jedzie!" - krzyknął Liam. "Boże, jak się czujesz wszystko w porządku?" - pytał zatroskany Niall trzymając Cię za rękę. "Tak, tylko do cholery mógłbyś odbierać telefon!" - krzyknęłaś. "Przepraszam, ale.." - nie dokończył, bo mu przerwałaś. "To nie czas na tłumaczenia do cholery! Dajcie mi buty i kurtkę, jest -20 stopni, nie wyjdę w swetrze na dwór!" - krzyczałaś. "Już spokojnie kochanie, spokojnie." - uspokajał Cię Niall. Zayn przyniósł Ci buty i razem z Louisem założyli na nogi. Niall pomógł z kurtką i byłaś już gotowa. Liam i Harry wybiegli na zewnątrz do karetki, która właśnie przyjechała. Zabrali Cię na noszach. Niall również wsiadł do karetki jako ojciec dziecka. Chłopcy tuż za wami jechali samochodem do szpitala.Od razu zabrali Cię na salę porodową. Niall cały czas był przy Tobie i  mocno trzymał Cię za rękę. Chłopcy spanikowani krążyli przed porodówką. "Rany, jakie to stresujące..." - mówił Liam. "Ja to na samą myśl mdleję." - dodał Louis. "Mam nadzieję, że Niall trzyma fason i nie odpłyną.." - zaśmiał się Zayn. Poród trwał już 4 godziny. Niall dzielnie Cię wspierał i był przy Tobie. W końcu nastał czas, aby odciąć pępowinę. Jak na prawdziwego faceta przystało Niall podjął się zadania i.. zrobił to :) Blady i pół przytomny wyszedł z sali porodowej. "Stary, co Ci jest?!" - krzyknął Louis potrząsając Horanem. "Jestem.. jestem ojcem.." - wydusił i rozpłakał się. Osunął się po ścianie na podłogę. "Boże.. ja.. jestem ojcem.." - nie wierzył. Chłopcy sami nie wierzyli, że to już.. Padli przed Horanem. "Stary, masz dziecko!", "Gratulację!" , "Nie masz pojęcia jak Ci zazdroszczę!", "Farciarz!"- mówili jeden przez drugiego. Emocje lekko opadły. Niall oprzytomniał. Usiadł na krzesełku przed salą. "Ej.. ale.. płeć?! Jaka płeć?!" - przypomniał sobie Loui. "Córcia.. mam córcię.." - otrząsnął się Horan. Po chwili na korytarz wyszła pielęgniarka. "To panu przed chwilą urodziła się córka?" - zapytała. "Tak.." - odpwiedział. "Więc zapraszam." - dodała z uśmiechem. Horan wszedł do sali, gdzie leżałaś po porodzie. Spojrzał na dziewczynkę. "Córciu.. jaka Ty jesteś śliczna.." - uśmiechnął się do niej, łzy płynęły mu po policzkach. Spojrzał na Ciebie. Usiadł obok łóżka i złapał Cię za rękę. "Niall.." -szepnęłaś. "Ciiii. Odpoczywaj. Byłaś bardzo dzielna." - uśmiechnął się chłopak i pocałował w czoło. "Ty też skarbie.. Dziękuję, że byłeś przy mnie." - powiedziałaś. "Nie dziękuj, mamy śliczną i zdrową córkę. Jest cudownie.. " - powiedział przez łzy i jeszcze raz się pocałował. "Śpij skarbie.." - dodał. Jeszcze raz zajrzał do córki, która również już spała. Podszedł do drzwi. Jeszcze raz na was spojrzał uśmiechnął się i cholernie szczęśliwy ze łzami w oczach wyszedł na korytarz.

sobota, 9 czerwca 2012

imagine #20

Z Zaynem ♥

44. Niedługo koniec roku szkolnego. Masz wszystko zaliczone na 4 i 5. Zero poprawek, dlatego też nic nie robisz już w szkole. Chodzisz, aby spotkać się z przyjaciółmi. Po męczącej matmie, wyczerpującym wfie i nudnej lekcji polskiego przyszedł czas na WOS. Rozmawialiście o grupach społecznościowych, fundacjach i wolontariuszach, którzy pomagają biednym, niepełnosprawnym, chorym lub po prostu osobom potrzebującym ciepła rodzinnego. Bardzo Cię to zaciekawiło. Nie miałaś planów dotyczących wakacji, dlatego zastanawiałaś się nad zapisaniem od takiej fundacji czy zostanie wolontariuszką. Po wciągającej lekcji WOSu zostałaś na przerwie porozmawiać z nauczycielką. Zadałaś kobiecie mnóstwo pytań, na które z przyjemnością Ci odpowiedziała. Widziała jak bardzo Cię to poruszyło i że chcesz pomóc tym chorym osobom. Zaprosiła Cię na spotkanie z wolontariuszami. Ucieszyłaś się :) Pożegnałaś się z nauczycielką i pomaszerowałaś na dalsze lekcje. Bujałaś w obłokach, kompletnie nie kontaktowałaś, nie miałaś pojęcia co dzieje się na lekcji. Nie mogłaś doczekać się spotkania z ludźmi, którzy pomagają bezinteresownie. Po wszystkich lekcjach ruszyłaś do domu. Zjadłaś obiad, przebrałaś się, spakowałaś notes i długopis po czym ruszyłas na spotkanie. Odbyło się ono w miejscowym szpitalu niedaleko Twojego domu. Weszłaś do szpitalnej świetlicy, gdzie czekała na Ciebie nauczycielka WOSu. Przywitałaś się z nią, chwile porozmawiałyście i rozpoczęło się spotkanie. Byłaś zachwycona, tym co robią ci ludzie dla maluchów, znajdujących się w tym szpitalu. Bez zachania wpisałaś się na listę początkujących wolontariuszy. Pani od WOSu była z Ciebie dumna i nawet załatwiła Ci pierwszą chorą dziewczynkę pod opiekę. Troszkę zdenerwowana nowym wyzwaniem zgodziłaś się zajmować małą. Miała na imię Bella. Słodka 5-latka chorowała na ciężką chorobę - białaczkę. To był początek choroby, dlatego lekarze wierzyli, że uda im się uzdrowić małą. Dziewczynka bardzo Cię polubiła. Zadawała dużo pytań dotyczących Twojego życia prywatnego, ale na każde z przyjemnością jej odpowiedziałaś. Po 5 tygodniach miałaś wrażenie, że Bella jest Twoją młodszą siostrą. Chodziłaś do niej codziennie i bawiłaś się z nią na szpitalnej świetlicy. Kupywałaś jej zabawki, kolorowanki i kolorowe książeczki o księżniczkach, które uwielbiała. Byłyście bardzo zrzyte ze sobą. Każdą wolną chwilę poświęcałaś tej małej królewnie. Któregoś dnia Bella wybłagała u Ciebie spacer po parku niedaleko szpitala. Za zgodą lekarza i pielęgniarki wyszłyście przed budynek. Mała musiała jeździć na wózku, więc posadziłaś ją na krzesełku i ruszyłyście w stronę parku. Widząc jej uśmiech na twarzy i radość jaką strawiał jej widok zwierząt biegających po uliczkach, sama byłaś szczęśliwa. Dziewczynka poprosiła Cię o loda, więc zatrzymałyście się przy budce. Przed wami stał wysoki, ciemnowłosy chłopak. "[T.I] patrz! To przecież Zayn Malik z One Direction!" - krzyknęła Bella. "Kochanie co Ty mówisz.." - uśmiechnęłaś się. Chłopak odwócił się i słodko  do Ciebie uśmiechnął. Zamarłaś. "O rany.. To na prawdę Malik.." - szepnęłaś do dziewczynki. Zayn wszystko słyszał i tylko uśmiechał się do siebie. Właśnie przyszła jego kolej. "Dzień dobry, poproszę trzy duże lody" - powiedział do sprzedawczyni. Kobieta podała mu zamówienie. Chłopak zapłacił i dał dość spory napiwek. Spojrzał na Ciebie. "Proszę." - uśmiechnął się i wręczył Ci dużego kręconego loda. "A-a-a.. ale.." - nie mogłaś się wysłowić. "No proszę weź." - rzucił chłopak. "Dziękuję.." - odpowiedziałaś lekko zaczerwnieniona. "Proszę, a ten jest na Ciebie królewno." - przykucnął i wręczył Belli loda z uśmiechem na ustach. "Dziękuję." - powiedziała szczęśliwa dziewczynka. "A gdzie się panie wybierają, jeśli można widzieć?" - zapytał i spojrzał na Ciebie. "Wyszłyśmy na spacer." - powiedziałaś. Kompletnie nie wiedziałaś jak masz z nim rozmawiać.. W końcu był gwiazdą.. "Nie macie nic przeciwko jeśli się z wami przejdę?"- zapytał. "Proszę, pozwól mu..." - powiedziała z nadzieją dziewczynka. "No dobrze.." - zgodziłaś się, chociaż wcale nie miałaś ochoty na spacer z Malikiem, zrobiłaś to dla Belli, wiedziałaś, że uwielbiała chłopców z One Direction. Niezręczne rozmowy z Zaynem były dla Ciebie trudne, ale starałaś się wytrzymać. Powiedział Ci, że również z chłopakami z One Direction zajmują się dzieciakami z tego szpitala. Bawią się z nimi, śpiewają im, czytają książki i malują. Prawdę mówiąc nie wierzyłaś mu. Jak gwazda taka jak on może zajmować się chorymi dziećmi? Bellą opiekowałaś się już ponad miesiąca, a jeszcze ani razu nie spotkałaś tam chłopców. "Jest już późno, powinnyśmy wacać do szpitala." - powiedziałaś do Belli. "Przepraszam Zayn, musimy iść. Miło mi było Cię poznać." - dodałaś. Chłopak zaproponował wam odprowadzenie, ale nie zgodziłaś się. Czuł, że go nie lubisz.. Jednak nie obchodziło Cię to. Najważniejsza była dla Ciebie Bella i jej zdrowie. Wróciłyście do szpitala. Dziewczynka zjadła kolację, wykąpałaś ją, przebrałaś w piżamki i zasnęła w swoim łóżeczku. Gdy wróciłaś do siebie do domu, cały czas myślałaś o Zaynie. Nie wierzyłaś, że takie gwiazdy jak One Direction może interesować los małych dzieci. Zasnęłaś z tą myślą..
Następnego dnia szybko się ogarnęłaś i pobiegłaś do szpitala, żeby być jak obudzi się Bella. Wchodząc do jej sali, tuż przed drzwiami usłyszałaś, że z kimś rozmawia, więc nie jest sama.. Uchyliłaś drzwi. Na krzesełku obok małej siedział Zayn. "Zobacz kto mnie odwiedził!" - krzyknęła szczęśliwa jak nigdy Bella. "Widzę kochanie." - powiedziałaś i pocałowałaś dziewczynę w czółko na przywitanie. "Cześć Zayn." - dodałaś między zębami. "Hejj, a ja nie dostanę buziaka?" - zapytał z  uśmiechem. "Taak! Daj mu buziii"- krzyknęła dziewczynka. Speszyłaś się, ale podeszłaś do chłopaka i cmoknęłaś go w policzek. "Dziękuję" - powiedział zapowolony. "Jadłaś już śniadanie?" - rzuciłaś szybk do małej. "Jadłam. Zayn ze mną poszedł." - odpowiedziała. " I zobacz co mi kupił!"- dodała pokazując nową laklę wróżkę. "Śliczna, podziękowałaś mu?" - powiedziałaś zdenerwowana. "Takk. Nawet dałam mu buziaka!"- krzyknęła z promiennym uśmiechem. "Zayn pogadajmy.." - spojrzałaś na niego i wyszłaś na korytarz. Chłopak wstał i poszedł za Tobą. "Nie przychodź więcej, tylko o tyle Cię proszę." - powiedziałaś cicho. "Ale dlaczego? Ta mała jest cudowna.." - powiedział i kątem oka spojrzał na dziewczynkę. "Nie rób jej nadzieji proszę.. Ona już cierpi. Jest chora, nie ma praktycznie żadnych szans, aby wyzdrowiała." - powiedziałaś. "Wyzdrowieje, zobaczysz. Ja jej nie daję nadzieji, po prostu widzę, jak wiele radości sprawia jej wspólne ubieranie lalek, czy rysowanie. Ona wtedy zapomina o chorobie.." - rzekł chłopak i wszedł do sali Belli. Myślałaś nad tym co Ci powiedział. Nie wiedziałaś, że gwiazda taka jak on na prawdę myśli o losie chorych dzieci i się tym przejmuje. Spojrzałaś na zegarek. Była 10.00 - czas na lekarstwa. Poszłaś do pielęgniarki i wzięłaś porcję leków na małej. Wróciłaś na salę. Właśnie rysowali ogromne serduszko. Uśmiechnęłaś się na ich widok. Wyglądali jak tatuś z córeczką. Łza zakręciła Ci się w oku. "Belluś lekarstwa." - powiedziałaś i podałaś dziewczynce kubeczek z wodą i leki. Szybko połknęła lekarstwa i wróciła do malowania. Odstawiłaś kubek na szafkę i patrzyłaś na małą. Podszedl do Ciebie Zayn, tylko nic nie mówił. Spojrzałaś na niego. "Przepraszam.. nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać. Jestem z nią bardzo wiązana.. Nie poradziłabym sobie z jej utratą.." - szepnęłaś do chłopaka. "Zdaję sobie z tego sprawę. Chciałem Cię odciążyć. Wiem od pielęgniarki, że siedzisz tu przez cały czas. Czasami nawet śpisz z małą. Kiedyś też zajmowałem się taką małą dziewczynką, po kilku tygodniach wyzdrowiała i zabrała ją rodzina zastępcza, nie umiałem sobie z tym poradzić.. Strasznie tęskniłem. A ta mała, jest na prawdę prawdziwym aniołkiem.." - zakręciła mu się łza w oku, ale uśmiechał się. "Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam." - rzekłaś. "Nie masz za co, na prawdę. Nic się nie stało.."- odparł chłopak z uśmiechem. Cały dzień spędziliście we trójkę. Zayn odwiedział Bellę każdego dnia..
W połowie lipca przyszłaś zadowolona do szpitala z nową maskotką dla Belli. Idąc korytarzem spotkałaś pielęgniarkę. "Dzień dobry" - powiedziałaś z zadowoloną miną. "Dzień dobry, pani do Belli prawda?" - zapytała. "Tak do Belli." - uśmiechnęłaś się. "Niech pani idzie do jej lekarza.. Wszystko pani wytłumaczy." - odpowiedziała ze smutkiem w głosie i poszła dalej. Przeraziłaś się. Szybko pobiegłaś do gabinetu lekarza. "Doktorze co z Bellą?!" - zapytałaś zsapana.  "Przykro mi, ale.. Bella w nocy.." - nie miał serca żeby dokończyć. "Coo z nią ?!" - krzyknęłaś. "Ona zmarła.." - dokończył. Opadłaś na ścianę gabinetu. Zsunęłaś się na podłogę. "Nie, nie, nie, nie... przecież to nie może być prawda" - szepnęłaś. Łza jedna po drugiej spływała po Twoich policzkach. "Proszę nie tylko nie Bella.." - szepnęłaś znowu. Nie mogłaś uwierzyć. Lekarz pomógł Ci wstać i usiadłaś na krzesełku przed gabinetem. "Boże nie.. Ja się z nią nawet nie pożegnałam.." - płakałaś coraz bardziej. Z kieszeni wysunął Ci się telefon. Przypomniałaś sobie, że musisz powiedzieć to Zaynowi. Wybrałaś jego numer i drżącą dłonią przysunęłaś telefon do twarzy. "Zayn, przyjedź, błagam.." - powiedziałaś. Chłopak od razu zjawił się w szpitalu. Podbiegł do Ciebie. "Co się stało ?! Gdzie Bella?! " - zapytał e łzami w oczach, domyślając się co się stało. Rzuciłaś się mu w ramiona. "Zayn.. Ona odeszła." - płakałaś. Chłopak mocno Cię przytulił. "Ciii. Nie płacz już." - szepnął muskając dłonią Twoje włosy. "To kiedyś musiało się stać.." - dodał. "Wiem, ale nie teraz.. Ja ją tak bardzo pokochałam.." - szepnęłaś próbując zatrzymać płacz. "Jesteś silna, dasz radę, nie płacz." - rzekł cały czas trzymając Cię w swoich ramionach. "Dziękuję, że jesteś.." - szepnęłaś. "Nie dziękuj." - pocałował Cię w czoło."Tak wiele jej zawdzięczam, kocham ją całym sercem i nigdy o niej nie zapomnę.." - powiedziałaś. "Nie dałabym rady bez Ciebie. Dziękuję za Twoją obecność." - dodałaś szeptem tuląc się do jego klatki piersiowej. "Będę zawsze.." - powiedział i pocałował Cię w usta.

piątek, 8 czerwca 2012

imagine #19

Z Liamem <3

43. To nie był jeden z najmilszych poranków. Nie dość, że spóźniłaś się na pierwszą lekcję, to już przed jej końcem słyszałaś, że cała klasa Cię nienawidzi. Dlaczego? To było proste. Związałaś się z najprzystojniejszym i najbardziej utalentowanym chłopakiem w całej szkole - Liamem. Wszyscy wiedzieli o waszym związku, chociaż dopiero wczoraj poprosił Cię o chodzenie. Byliście w sobie szaleńczo zakochani od dawna. Jednak dopiero na wczorajszej imprezie przyznaliście się do tego sobie nawzajem. Roztargniona i przygnębiona plotkami siedziałaś sama w ławce i bazgrałaś po kartce rysując serduszka, pisząc wasze imiona i inne wymysły. Zadzwonił dzwonek. Od razu po wyjściu z klasy wszyscy rzucili się na Ciebie z pretensjami. Otoczona znajomymi nie widziałaś nic. "Zostawcie mnie! Ja nic nie zrobiłam!" - krzyczałaś. Między ludźmi przemknął się Liam i rozgonił towarzystwo. "Ludzie zostawcie ją!" - wrzasnął. Do tej pory wszyscy szanowali jego decyzje i byli mu posłuszni. Każdy chciał się z nim przyjaźnić i chodzić na imprezy, a dziewczyny? Padały na jego widok. Odkąd był z Tobą ludzie wytykali mu jaki błąd zrobił, jednak nadal uważali go za najlepszego i najmądrzejszego. Nie lubił tego, ale nie mógł tego zmienić. Ciebie nienawidzili. Mówili, że to nie jest chłopak dla Ciebie i że powinnaś go zostawić. Nie słuchałaś ich, byłaś gotowa przetrwać wszystkie te dni.. W końcu się przyzwyczają.. Reszta dnia była już spokojna. Przerwy spędzałaś z Liamem, a na lekcji starałaś się nie zwracać uwagi na docinki znajomych. Po lekcjach, przed szkołą czekał na Ciebie Liam. Dał Ci buziaka i od razu rozwinął się temat sprzeciwu dotyczący waszego związku. "Liam, a może my powinniśmy na prawdę się rozstać? Przecież przeze mnie ludzie mogą przestać Cię doceniać.." - powiedziałaś. "Ty słyszysz co Ty mówisz?" - zapytał. "Przecież Ty jesteś dla mnie ważniejsza. Nie rozumiesz tego? Inni się nie liczą. Nie będę rezygnował z kogoś kogo kocham, dla reputacji. To przecież bez sensu." - przystanął. Złapał Cię w talii. "Kochanie, tylko Ty się liczysz, rozumiesz?" - szepnął. "Rozumiem.." - powiedziałaś i utonęłaś w jego pocałunku. Resztę drogi staraliście się nie rozmawiać o tym co dzieje się w szkole. Byliście już prawie pod Twoim domem. Niebo natychmiastowo zaszło ciemnymi chmurami. Zaczął kropić deszcz. "Chodź szybko! Zaczyna padać!" - roześmiałaś się i pociągnęłaś chłopaka za rękę. "Zaczekaj." - powiedział stawiając Ci opór. Spojrzałaś na niego z krzywą miną. "Liam, chodźmy.." - powiedziałaś. Chłopak przyciągnął Cię do siebie i objął w talii. "Słuchaj, chciałbym żebyś wiedziała, że Cię kocham. Inni się nie liczą. Nie obchodzi mnie ich opinia i to, że im to nie pasuje. Jesteś dla mnie najważniejsza pamiętaj o tym.." - powiedział. Wasze głowy zetknęły się. "Ja też Ciebie kocham, pamiętaj." - szepnęłaś. Chłopak namiętnie pocałował się w deszczu. Byliście już cali mokrzy, ale nie przeszkadzało to wam. Padało coraz bardziej. Oderwałaś się do chłopaka. "Chodź.." - pociągnęłaś do w stronę swojego domu. Weszliście do środka. Nikogo nie było. Rzuciliście plecaki przy drzwiach. Wskoczyłaś mu na ręce i zaczęliście się całować. Zaniósł Cię do Twojego pokoju i zaczął zdejmować z Ciebie koszulkę. Czułaś się cudownie. Uwielbiałaś kiedy całował Cię po szyi, piersiach i brzuchu. Gdy chłopak przestał Cię całować i padł na łóżko rozpięłaś mu koszulę. Całowałaś go po klacie zjeżdżając ku dołowi. Zaczęłaś już rozpinać jego spodnie, gdy nagle usłyszałaś otwieranie drzwi wejściowych. "Cholera! Nie teraz!" - krzyknęłaś. Szybko się ubraliście i jeszcze raz pocałowaliście. "Przepraszam.. " - szepnęłaś. Szybko pobiegłaś po wasze plecaki. "Hej tato!" - rzuciłaś i ruszyłaś w stronę swojego pokoju. "Córciu.." - powiedział ojciec. "Cholera.!" - pomyślałaś. "Co się stało ?". "Nie mam pojęcia jak Ci to powiedzieć.." - odparł ojciec. "Tato co się dzieje?!" - zaniepokoiłaś się. "Twoja mama..." - nie mógł dokończyć. "Co z mamą?!" - krzyknęłaś. "Proszę Cię powiedz..." - miałaś łzy w oczach. "Mama jest w szpitalu.." - szepnął załamany. "Ależ tato o czym Ty mówisz!" - nie wierzyłaś. "Miała wypadek, jest w stanie krytycznym, nie można jej nawet zobaczyć.." - powiedział ojciec po czym usiadł w fotelu i załamał ręce. "Tatku.. ale jak to.. co-c-co się stało?" - po Twoich policzkach spłynęły łzy. "Potrącił ją samochód.. Tylko tyle wiem.." - wydusił tata. Udawał twardego, jednak widziałaś łzy w jego oczach. Podeszłaś do niego. "Będzie dobrze, tak?" - powiedziałaś i mocno się do niego przytuliłaś. "Tak córciu.. będzie." - powiedział niepewnie. "Jedźmy do szpitala, proszę!" - powiedziałaś. "I tak Cię nie wpuszczą do matki, nie ma sensu."- odparł. "Proszę.." - szepnęłaś. "No dobrze, pojedziemy, ale muszę się zdrzemnąć." - zgodził się. Poszłaś do pokoju. Liam słyszał całą waszą rozmowę. Weszłaś pełna łez do pokoju. Chłopak złapał Cię w ramiona. "Ciiii. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze." - mocno Cię przytulił. Czułaś, że jest z Tobą i Cię wspiera. Dodawał Ci otuchy i ciepła. "Dziękuję Ci, że jesteś. " - powiedziałaś i wtuliłaś się w niego jeszcze bardziej. "Nie dziękuj, kocham Cię." - szepnął. Usiedliście na łóżku. Położyłaś głowę na jego kolanach. "Uwielbiam kiedy jesteś przy mnie.." - mruknęłaś płacząc. "Ciiiichutko, skarbie. Odpocznij.Cieszę się, że mogę być przy Tobie." - szepnął i muskał dłonią Twoje włosy. Zasnęłaś na kolanach chłopaka. Śniło Ci się, ze Twoja mama zmarła. Szybko się obudziłaś i spojrzałaś na chłopaka. "Liam! Jak dobrze, że tu jesteś!" - rozpłakałaś się i rzuciłaś chłopakowi na ręce. "Jestem, nie martw się. Będę już zawsze. Obiecuję. " - szepnął i mocno Cię przytulił. Sam miał w oczach łzy, ale ukrywał to. Nie chciał, żebyś widziała jego słabość. Świetnie dogadywał się z Twoimi rodzicami i często rozmawiał z Twoją mamą. Ona zaakceptowała Liama i wiedziała, że wasz związek wytrzyma do końca waszego życia. Mocno wam kibicowała. Po chwili do pokoju wpadł Twój tata. "Skarbie chodźmy.."  - rzucił. "O witam" - uśmiechnął się. widząc Liama przy Tobie. Bardzo go lubił. "Dzień dobry, czy mógłbym jechać z wami? " -zapytał Li. "Oczywiście. Chodźcie." - powiedział ojciec. Pocałowałaś chłopaka i pociągnęłaś go w stronę drzwi. Wsiedliście do auta. Po 20 minutach byliście już pod szpitalem. Liam cały czas trzymał Cię za rękę. "Chodźmy" - szepnął. Mocno ścisnęłaś jego dłoń. Bałaś się. Weszliście do środka. Tata zaprowadził was na oddział. Pielęgniarka pozwoliła wam wejść do sali matki. Trzymałaś dłonią klamkę. Nie miałaś odwagi otworzyć drzwi. "Liam, zrób to za mnie. Proszę.." - szepnęłaś z łzami w oczach. Chłopak otworzył drzwi. Weszliście do środka. "Boże mamo.." - wydusiłaś i rzuciłaś się w jej stronę. Liam stał tuż obok Ciebie. "Mamo kocham Cię, nie zostawisz mnie i taty, prawda?" - szepnęłaś i pocałowałaś jej dłoń. Liam głaskał Twoje ramię, w ten sposób dodając otuchy i wsparcia. Twój ojciec pocałował Twoją mamę i trzymał ją za rękę. "Chodź kochanie, zostawmy Twojego tatę samego.." - powiedział Liam i złapał Twoją dłoń. "Dobrze.." - mruknęłaś. "Dziękuję chłopcze." - skiwnał głową ojciec. Wyszłaś z Liamem na korytarz. Mocno Cię przytulił i ocierał łzy z Twojego policzka. " Nie płacz, wszystko będzie w porządku. " - szepął i pocałował Cię. Pociedzieliście chwilkę. Z sali wyszedł Twój ojciec. Załamany usiadł obok Liama. "Może powinien pan jechać do domu? Odpocząć. My zostaniemy." - powiedział Liam. "Dziękuję, ale nie.. Chcę tu być." - rzekł tata. Nagle do sali Twojej mamy wpadł lekarz i pielęgniarki. Biegali w to i spowrotem. Nie mieliście pojęcia co się dzieje.Po chwili zauważyliście lekarza, który spokojnie wyszedł z pokoju. Podszedł on do was. "Czy to pani matka leży w sali numer 46? " - zapytał Ciebie. "Tak.." - wyrwałaś podczas płaczu. "Przykro mi.." - powiedział lekarz. Wstałaś. "Ale co się dzieje?!" - szepnęłaś. "Pani matka.. nie żyje." - powiedział. Nie wierzyłaś w to. "Jak to nie żyje?!" - krzyknęłaś. "Właśnie przed chwilą..." - nie dokończył. Podeszłaś do ściany i osunęłaś się po niej na ziemię. "To nie może być prawda.." - szepnęłaś. Liam podszedł do Ciebie. "Nie płacz kochanie, bądź silna. Damy radę." - powiedział, chociaż jemu też spływały łzy. Twój tata załamał się. Siedział, nie ruszał się, nic nie mówił. Pielęgniarka zabrała go na badania - czy aby na pewno wszytko z nim w porządku. Ostatni raz weszłaś do matki.. Pożegnałaś się z nią i podziękowałaś za wszystko co dla Ciebie zrobiła. Liam również się z nią pożegnał obiecał, że będzie się Tobą opiekował i że zajmie się Tobą jak tylko najlepiej potrafi..

Dzisiaj Polska - Grecja :) Trzymamy kciuki za naszych chłopaków ! ♥

niedziela, 3 czerwca 2012

imagine #18

Z Harrym <3

42. Padał deszcz. Załamana siedziałaś na ławce przed waszym blokiem. Harry był na siłowni i miał wrócić dopiero za godzinę. Krople deszczu spływały po Tobie i Twoim ubraniu. Właśnie wracałaś od lekarza. Całą drogę zastanawiałaś się jak mu to powiesz.. Przecież to się nie mieści w ogóle w głowie.. Nie docierało to do Ciebie. Pogrążona w rozmyśleniach i niedowierzaniu rozsunęłaś zamek torebki. Wyciągnęłaś z niej klucze i wstałaś z ławki. Spojrzałaś w granatowe niebo i wolnym krokiem ruszyłaś w stronę klatki. Przemoczona weszłaś do środka, odebrałaś pocztę i weszłaś na 2 piętro, gdzie znajdowało się wasze mieszkanie. Otworzyłaś drzwi. Zdjęłaś płaszcz i buty. Rzuciłaś torbę w przedpokoju i ruszyłaś w stronę salonu. Usiadłaś na kanapie. Do oczu napłynęły Ci łzy i.. rozpłakałaś się. "To koniec.." - szepnęłaś sama do Siebie. Spojrzałaś na pierścionek znajdujący się na Twoim palcu. "Nie mogę go zostawić.. Niedługo wesele.." - myślałaś płacząc jeszcze bardziej. Usłyszałaś jak ktoś próbuje otworzyć drzwi do mieszkania i szybko otarłaś łzy. To był Harry. "Skarbie już jestem!" - rzucił w progu zadowolony. "Ooo, a co tak szybko?" - wybiegłaś z salonu i wskoczyłaś mu na ręce. "Trenerowi zalało mieszkanie i zwolnił nas z ćwiczeń." - powiedział i mocno objął Cię w pasie. "Strasznie się za Tobą stęskniłem." - dodał i gorąco Cię pocałował. "Ja za Tobą też" - odparłaś i oderwałaś się od chłopaka. "Co dziś robiłaś? " - zapytał. "Nic ciekawego, obejrzałam jakieś filmy, poczytałam książkę i jakoś zleciało." - odpowiedziałaś próbując nie płakać. "To może pójdziemy dziś do kina?" - zaproponował. "Czemu nie :) Poszukaj czegoś w repertuarze, a ja skoczę się ogarnąć." - rzuciłaś i poszłaś do waszej sypialni. Usiadłaś na łóżku i rozpłakałaś się. Wiedziałaś, że to wasz ostatni wypad do kina.. Nagle do pokoju wpadł Hazza. "[T.I] czemu płaczesz?" - zapytał. Szybko wytarłaś łzy. "Ja nie płaczę, wszystko w porządku" - burknęłaś próbując uśmiechnąć się pod nosem. "Przecież widzę, że coś nie tak.. Proszę Cię powiedz mi " - powiedział Harry i mocno Cię przytulił. Musiałaś mu to kiedyś powiedzieć. Wstałaś z łóżka i poszłaś na przedpokój, wzięłaś swoją torbę i wróciłaś do chłopaka. "O co chodzi?" - zapytał. Wyjęłaś wyniki badań z torby i podałaś chłopakowi. "Co to jest?" - zapytał znowu. "Proszę, zobacz." - odpowiedziałaś drżącym od płaczu głosem. Nastała cisza.. Spojrzałaś na niego. Do oczu napłynęły mu łzy. "Ale..ale jak to jesteś chora?" - nie mógł wydusić. "To nie może być prawda." - po jego policzku spłynęła łza. "Przepraszam Harry.." - rozpłakałaś się. "Boże, o czym Ty mówisz?! Ty jesteś zdrowa rozumiesz! Nie umrzesz! Popatrz na to! Musimy być razem, tak?" - mówił spokojnie pokazując na Twój pierścionek zaręczynowy. "Ale Harry.. Tam jest wyraźnie napisane, że mam raka! Nie rozumiesz? To koniec.." - krzyknęłaś i rzuciłaś się na łóżko. Płakałaś, strasznie płakałaś. Jego reakcja nie zdziwiła Cię. Wiedziałaś, że nie będzie mógł w to uwierzyć i będzie wmawiał sobie i tobie, że nie możesz go zostawić. Przez chwilę siedział nieruchomo. W końcu przybliżył się do Ciebie i odgarnął włosy z twarzy. "Kochanie, raka można leczyć. Zrobimy wszystko. Obiecuję. Przeprowadzimy się do innego miasta, do specjalistów. Pomogą Ci i wygrasz walkę z rakiem. Tylko już nie płacz. Masz przyjaciół i rodzinę, a przede wszystkim mnie. Razem nam się uda." - szepnął i pocałował Cię w policzek. Odwróciłaś się w jego stronę. "Na prawdę myślisz, że o się może udać? W końcu to rak.. Nie będzie łatwo." - dodał Ci otuchy, cholernie wsparł. "Jesteś silna, jesteśmy silni. Damy radę obiecuję Ci to." - powiedział i mocno Cię przytulił...
Tak jak Ci obiecał. Na czas Twojej choroby wynajęliście mieszkanie w innym mieście. Znaleźliście prywatnego lekarza, który zajmował się walką z rakiem. Minęło sporo czasu. W każdej chwili towarzyszyli ci bliscy i ta najważniejsza osoba - On. Wspierali Cię, wierzyli, że wygrasz i dasz radę. Po kilku operacjach było już znacznie lepiej. Stan Twojego zdrowia się polepszył. Wygrałaś walkę z rakiem! Cała rodzina była z Ciebie dumna. Tylko gdyby nie oni i nie Harry nie dałbyś rady. Wszystko zawdzięczałaś im. Mimo, że straciłaś swoje włosy i wyglądałaś okropnie - Hazza nadal kochał Cię tak samo lub nawet jeszcze bardziej. Świata poza Tobą nie widział i był z Ciebie cholernie dumny. Wiedział, że razem stawicie czoło wszystkim przeszkodom. I mimo tego, że ślub został przełożony, to odbył się 4 miesiące później. Włosy Ci odrosły, zdrowie towarzyszyło Ci w 100 %, a miłość i szczęście - było już tylko formalnością :)

piątek, 1 czerwca 2012

imagine #17

Heej :* Przepraszam, że tak dawno mnie nie było, ale nie miałam czasu :(
Dzisiaj mam dla was imagina z Louim <3

41. Zimowy wieczór. Siedzisz przy kominku w salonie. Rodzice są w pracy, a Twój młodszy brat bawi się klockami w pokoju obok. Przykryta kocem z kakaem w ręku, siedzisz i rozmyślasz o Louisie. Byliście przyjaciółmi. Od dziecka razem spędzaliście czas i bawiliście się w piaskownicy. Sama przed sobą trudno było Ci się przyznać, że go kochasz. Starałaś się o tym nie myśleć, ale tak się nie da.. Uczucie jest dużo silniejsze, a wszystkie myśli prowadzą w jedną stronę. Nie ważne co robiłaś i tak był w Twojej głowie na każdym kroku. Zanurzyłaś się w swoich myślach i nie zauważyłaś jak chłopiec przeszedł do kuchni. Na stole stał czajnik z gorącą wodą. Maluch pociągnął za przewód i poparzył się. Zaczął przeraźliwie krzyczeć. Zerwałaś się z kanapy i pobiegłaś do pokoju, w którym się bawił. Jednak jego tam nie był. "Adam gdzie Ty jesteś?!" - krzyknęłaś. Chłopiec płakał coraz głośniej. Pobiegłaś do kuchni. Biedny malec leżał na tarakocie w kałuży gorącej wody, a obok niego leżał pęknięty czajnik. "Rany Boskie! Adam!" - krzyknęłaś łapiąc chłopca na ręce. Szybko zaniosłaś go do pokoju, zdjęłaś spodenki i koszulkę. Mały tak krzyczał z bólu, że nawet nie dałaś rady zobaczyć oparzenia. Starałaś się opanować, ale płacz chłopczyka nie pozwolił Ci na to. Spanikowałaś i nie wiedziałaś co robić. Rozpłakałaś się. Pobiegłaś do łazienki i namoczyłaś 2 ręczniki. przyłożyłaś do oparzeń Adasia. Chłopczyk strasznie płakał i krzyczał. Nie mogłaś wytrzymać, byłaś bezradna. Złapałaś za telefon i pierwszą osobą, która przyszła Ci do głowy był Lou. Zadzwoniłaś do niego. "Słucham?" - zapytał. "Louis, błagam Cię pomóż mi, nie wiem co mam robić!" - płakałaś w słuchawkę telefonu, a w tle płakał maluch. "Co się stało ? Gdzie Ty jesteś ? To Adaś tak płacze? " - pytał przerażony Louis. "Jestem w domu, mały jest cały oparzony, co ja mam robić ?!" - płakałaś. "Zrób mu okłady z zimną wodą, a ja zaraz będę." - powiedział i rozłączył się. Po 5 min był już u Ciebie. "Zadzwoń na pogotowie, a ja się zajmę małym." - rzucił w progu i ruszył w stronę płaczącego dziecka. Złapałaś za telefon i zrobiłaś tak jak kazał. "Będą za 10 minut." - powiedziałaś. "Dobrze, gdzie są jego ubrania?" - zapytał. "W tej komodzie" - powiedziałaś wskazując na komodę przy której stał. Nie mogłaś opanować się od płaczu, patrząc na Adama łzy jeszcze bardziej napływały Ci do oczu. Na mieszkania weszło pogotowie. Szybko poszłaś do lekarza i zaprowadziłaś do chłopca. Lekarze zabrali go na noszach. "Chcą państwo jechać z nami?" - zapytał jeden z lekarzy. "Tak, muszę być przy nim." - odpowiedziałaś. "Pojadę z Tobą." - dodał Loui i weszliście do karetki. Trzymał Cię za rękę, przytulał, dodawał otuchy i bardzo Cię wspierał. "To moja wina, ja sobie tego nie wybaczę.." - szepnęłaś. "Ciii.. To nie Twoja wina." - szepnął i przytulił Cię mocno do swojej piersi. Wysiedliście przed szpitalem. Od razu wzięli chłopca na zabieg i poinformowali rodziców o jego wypadku. Cholernie bałaś się o brata. Siedziałaś przed salą zabiegową wtulona w Louisa. " Dziękuję Ci, że jesteś." - szepnęłaś. "Nie masz za co dziękować" - powiedział i pogładził swoją dłonią Twoje ramię. Nagle z sali wyszła pielęgniarka. Zerwałaś się z siedzenia, jednak kobieta nic nie chciała powiedzieć. Załamana oparłaś się o ścianę i ześlizgnęłaś w dół. "To koniec.." - szepnęłaś. Podszedł do Ciebie Lou i spojrzał głęboko w Twoje oczy. "To nie jest koniec.." - szepnął i pocałował Cię. "Louis to nie jest dobry moment.." - powiedziałaś i odsunęłaś się od chłopaka. W tym samym momencie z sali zabiegowej wyszedł lekarz. "I co panie doktorze?" - zapytałaś modląc się o jakiś cud. "Wszystko w porządku. Chłopiec ma oparzenia na prawej nodze, ręku i trochę po prawej stronie brzucha. Zrobiliśmy okłady, zbadałem go i wszystko jest w porządku. Zostanie u nas do jutra. Niech się pani nie martwi, a teraz przepraszam, muszę iść do innych pacjentów" - powiedział lekarz i odszedł. Usiadłaś na krzesełku, łzy zaczęły spływać Ci po policzkach. Tym razem ze szczęścia.. "Louis, słyszałeś? Wszystko w porządku!" - krzyknęłaś z uśmiechem, chociaż łzy nadal spływały po Twoich policzkach. "Mówiłem, że tak będzie." - powiedział  z uśmiechem. Podeszłaś do niego. "Przepraszam, ale myślę, że rozumiesz dlaczego przerwałam nasz pocałunek.." - szepnęłaś i przytuliłaś się do niego. "Tak wiem i przepraszam, nie powinienem." -powiedział i mocno Cię objął. "Teraz już możesz.." - odparłaś i uśmiechnęłaś się. Chłopak złapał Cię na ręce i czule pocałował..

To tyle na dziś :)
P.S. Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka ♥