Z Harrym <3
42. Padał deszcz. Załamana siedziałaś na ławce przed waszym blokiem. Harry był na siłowni i miał wrócić dopiero za godzinę. Krople deszczu spływały po Tobie i Twoim ubraniu. Właśnie wracałaś od lekarza. Całą drogę zastanawiałaś się jak mu to powiesz.. Przecież to się nie mieści w ogóle w głowie.. Nie docierało to do Ciebie. Pogrążona w rozmyśleniach i niedowierzaniu rozsunęłaś zamek torebki. Wyciągnęłaś z niej klucze i wstałaś z ławki. Spojrzałaś w granatowe niebo i wolnym krokiem ruszyłaś w stronę klatki. Przemoczona weszłaś do środka, odebrałaś pocztę i weszłaś na 2 piętro, gdzie znajdowało się wasze mieszkanie. Otworzyłaś drzwi. Zdjęłaś płaszcz i buty. Rzuciłaś torbę w przedpokoju i ruszyłaś w stronę salonu. Usiadłaś na kanapie. Do oczu napłynęły Ci łzy i.. rozpłakałaś się. "To koniec.." - szepnęłaś sama do Siebie. Spojrzałaś na pierścionek znajdujący się na Twoim palcu. "Nie mogę go zostawić.. Niedługo wesele.." - myślałaś płacząc jeszcze bardziej. Usłyszałaś jak ktoś próbuje otworzyć drzwi do mieszkania i szybko otarłaś łzy. To był Harry. "Skarbie już jestem!" - rzucił w progu zadowolony. "Ooo, a co tak szybko?" - wybiegłaś z salonu i wskoczyłaś mu na ręce. "Trenerowi zalało mieszkanie i zwolnił nas z ćwiczeń." - powiedział i mocno objął Cię w pasie. "Strasznie się za Tobą stęskniłem." - dodał i gorąco Cię pocałował. "Ja za Tobą też" - odparłaś i oderwałaś się od chłopaka. "Co dziś robiłaś? " - zapytał. "Nic ciekawego, obejrzałam jakieś filmy, poczytałam książkę i jakoś zleciało." - odpowiedziałaś próbując nie płakać. "To może pójdziemy dziś do kina?" - zaproponował. "Czemu nie :) Poszukaj czegoś w repertuarze, a ja skoczę się ogarnąć." - rzuciłaś i poszłaś do waszej sypialni. Usiadłaś na łóżku i rozpłakałaś się. Wiedziałaś, że to wasz ostatni wypad do kina.. Nagle do pokoju wpadł Hazza. "[T.I] czemu płaczesz?" - zapytał. Szybko wytarłaś łzy. "Ja nie płaczę, wszystko w porządku" - burknęłaś próbując uśmiechnąć się pod nosem. "Przecież widzę, że coś nie tak.. Proszę Cię powiedz mi " - powiedział Harry i mocno Cię przytulił. Musiałaś mu to kiedyś powiedzieć. Wstałaś z łóżka i poszłaś na przedpokój, wzięłaś swoją torbę i wróciłaś do chłopaka. "O co chodzi?" - zapytał. Wyjęłaś wyniki badań z torby i podałaś chłopakowi. "Co to jest?" - zapytał znowu. "Proszę, zobacz." - odpowiedziałaś drżącym od płaczu głosem. Nastała cisza.. Spojrzałaś na niego. Do oczu napłynęły mu łzy. "Ale..ale jak to jesteś chora?" - nie mógł wydusić. "To nie może być prawda." - po jego policzku spłynęła łza. "Przepraszam Harry.." - rozpłakałaś się. "Boże, o czym Ty mówisz?! Ty jesteś zdrowa rozumiesz! Nie umrzesz! Popatrz na to! Musimy być razem, tak?" - mówił spokojnie pokazując na Twój pierścionek zaręczynowy. "Ale Harry.. Tam jest wyraźnie napisane, że mam raka! Nie rozumiesz? To koniec.." - krzyknęłaś i rzuciłaś się na łóżko. Płakałaś, strasznie płakałaś. Jego reakcja nie zdziwiła Cię. Wiedziałaś, że nie będzie mógł w to uwierzyć i będzie wmawiał sobie i tobie, że nie możesz go zostawić. Przez chwilę siedział nieruchomo. W końcu przybliżył się do Ciebie i odgarnął włosy z twarzy. "Kochanie, raka można leczyć. Zrobimy wszystko. Obiecuję. Przeprowadzimy się do innego miasta, do specjalistów. Pomogą Ci i wygrasz walkę z rakiem. Tylko już nie płacz. Masz przyjaciół i rodzinę, a przede wszystkim mnie. Razem nam się uda." - szepnął i pocałował Cię w policzek. Odwróciłaś się w jego stronę. "Na prawdę myślisz, że o się może udać? W końcu to rak.. Nie będzie łatwo." - dodał Ci otuchy, cholernie wsparł. "Jesteś silna, jesteśmy silni. Damy radę obiecuję Ci to." - powiedział i mocno Cię przytulił...
Tak jak Ci obiecał. Na czas Twojej choroby wynajęliście mieszkanie w innym mieście. Znaleźliście prywatnego lekarza, który zajmował się walką z rakiem. Minęło sporo czasu. W każdej chwili towarzyszyli ci bliscy i ta najważniejsza osoba - On. Wspierali Cię, wierzyli, że wygrasz i dasz radę. Po kilku operacjach było już znacznie lepiej. Stan Twojego zdrowia się polepszył. Wygrałaś walkę z rakiem! Cała rodzina była z Ciebie dumna. Tylko gdyby nie oni i nie Harry nie dałbyś rady. Wszystko zawdzięczałaś im. Mimo, że straciłaś swoje włosy i wyglądałaś okropnie - Hazza nadal kochał Cię tak samo lub nawet jeszcze bardziej. Świata poza Tobą nie widział i był z Ciebie cholernie dumny. Wiedział, że razem stawicie czoło wszystkim przeszkodom. I mimo tego, że ślub został przełożony, to odbył się 4 miesiące później. Włosy Ci odrosły, zdrowie towarzyszyło Ci w 100 %, a miłość i szczęście - było już tylko formalnością :)
jeja : o jednak milosc wygrala.
OdpowiedzUsuńsłodkie to <3
Kasia ma racje, miłośc pokona wszystko.
OdpowiedzUsuńwspaniałe <3